Gram na sprzęcie całkiem kupionym przez SS i zaczynam nagrywać również na takowym.
Poznałem największego hejtera jakiego nosiła ziemia. Poznałem też gościa, dzięki któremu, jeśli wszystko dobrze pójdzie, rozwijać się będę muzycznie w stopniu zorganizowanym.
Poznałem sporo fajnych zespołów i zajebisty gatunek jakim jest dżent ( do którego samemu pewnie bym się nie dokopał ). No i znalazłem cholernie inspirującego mnie Keitha Merrowa ( nie wiem co jest w tych jego kawałkach, ale odpalam i od razu łapię za wiosło ).
Zraziłem do siebie kilku ludzi którzy mnie nigdy nie widzieli, kilku innych do siebie przekonałem. Przejebałem całe mnóstwo czasu.