Moim zdaniem w tym temacie nie może zabraknąć Petera Tägtgrena i zespołu Hypocrisy.
Oczywiście Korna i FF znałem już wcześniej, ale żaden z tych bandów nie podchodził mi na tyle, żeby zmotywować mnie do 7. Loomisa z kolei znałem tylko ze (świetnej skądinąnd) "Dreaming Neon Black", na której 7mek jeszcze nie było. "Dead Heart..." jakimś zbiegiem okoliczności nie trafiło w moje ręce, za to "Enemies of Reality" było tak tragicznie zmiksowane, że nie wnikałem, na czym to było nagrane. W międzyczasie za to trafiłem na to dvd:
Dzisiaj już nie robi takiego wrażenia, jak kiedyś
ale gdyby nie to, to pewnie dalej grałbym na 6.