Cieszy mnie jak jasny chuj, ze wykonałem najbardziej udana poki co 'sztuke' w moim zyciu, siedze se w domku u jakiejs francuskiej rodziny, opieram sie o lozko wygodne w kutas, na ktorym legne po tym jak sie umyje, ogarnalem zajebisty szwedzki (chyba), tak slyszalem ale mi sie wydaje ze niemcy, band ktory gra w y j e b a n a w kosmos alternatywe, zapoznalem sie z wokalisto-gitarzysta (nie mialem pojecia ze potrafie tak plynnie rozmawiac po angielsku, moze to po czesci zasluga ochydnego winiacza ktorym opijalem udany gig), gosc jest zajebisty, wszyscy ogolem z tego bandu sa w chuj przyjazni i rozmowni, mam namiary na nich, bedziemy w kontakcie, spore szanse ze uda mi sie ich sprowadzic do mojego 'miasta' na koncert, mowil ze zagraja za same koszty podrozy. Band nazywa sie Jenny Lou's Shop.
www.jenny-lous-shop.de Ponadto dzien jutrzejszy zapowiada sie rownie ciekawie. Jade na dupny piknik na ktorym bedzie 4k ludu z calego 'wojewodztwa'(?) Mayenne, ktorzy uczestnicza w tym festivalu.
A no i spelnilem marzenie z dziecinstwa
bylem na wiezy Eifela
Spoiler ale smutno mi troche bo patrzac z perspektywy czasu, gdybym byl w paryzu na Eifeli w wieku 6 lat, kiedy naprawde o tym marzylem, szczerym dzieciecym marzeniem, cieszylbym sie jak glupi, teraz, gdy juz zapomnialem o Eifeli i przypomnialem sobie o tym marzeniu jak sie dowiedzialem ze bede w paryzu, to to już tak nie cieszy