nie wiem jaką wy mieliście maturę, ale ja w drugim semestrze trzeciej klasy zacząłem solidnie kuć matmę i fizę, żeby zdać je na poziomie. a do sesji uczyłem się w sumie pięć dni przed nią i trzy egzamy zrobiłem w pierwszych terminach (do tego bez spędów). nie ukrywam, że trochę szczęścia miałem,
ale straszenie sesją to ściema - o ile wykazujesz naprawdę minimum zaangażowania przez cały semestr