I to pisze ten co sie najwiecej nakoncertował, zaś słuchajac led zeppelina twierdzi że nie umią grąc, gitary brzmią jak kupa a te solowki to nie sa solowki, gdzie własnie tam najbardziej w tamtych latach liczyl sie klimat, duch muzyki i tzw feeling a nie cała reszta
Nie lubię brzmienia vintage, solo typu 3 podciągnięcia 4 dźwięki na 1min do mnie nie przemawia. Klimat, duch muzyki to b ruchoma sprawa. Do mnie przemawia inne budowanie klimatu. Urodziłem się w latach 80 a nie 50tych. Nie cofam się w czasie, nie tęsknię za tamtą muzyką. No, może z kilkoma wyjątkami. Natomiast akceptuję, że komuś może się podobać brzmienie gitary ze śmietnika z tamtego okresu i jest w stanie za to zapłacić 1mln dolarów amerykańskich
Aha tak na marginesie - skoro nie mam racji i czy 6 25,5 czy 7 25,5 to jedna cholera to na co wam 7 Co? Nie uwieze ze 100% forum koniecznie uzywa wszytskich 7 strun na raz bądź grajac solo (ktore nie zawsze ale czesto daloby sie zagrac bez 1 struny transponując partie) badz tez układajac w taki sposob riffy, ze wykonie ich wymaga posiadania 7 strun bo obok najnizszych dzwieków z 7 struny uzywane sa dzwieki z 1 struny (np jak w wielu kawałkach korna), tylko po prostu wiekszosci chodzi o same niskie dzwieki.....
Wg mnie 7mki są wygodniejsze. Może to kwestia przyzwyczajenia, ale na 6ce gra mi się obecnie średnio. Fajnie grać nisko nie tracąc wysokich dźwięków. Brak struny E w nisko zestrojonej 6ce mocno mi przeszkadzał. Transponowanie i szukanie dźwięków pod gryfem wcale nie jest takie fajne. Element lansu 7mą struną to już raczej przeszłość. 7mki bardzo spowszechniały.
Fajnie jakby wpadł tu jakiś lutnik i się wypowiedział na temat, że 25.5 to 25.5 bez względu na ilość strun.