sama kompozycja jest mocno poplątana, do tego zagrana bardzo szybko, przez co jest po prostu trudna w odbiorze.
Jest po prostu zła, na co składa się zbyt skomplikowany aranż oraz ingerencja studyjnej technologii, która w pewnym momencie zaczyna grać za muzyków. Może jestem staroświecki, ale ""trudną w odbiorze" muzykę, także powinno się dać zagwizdać, tudzież zagrać na akustyku przy ognisku podstawowymi funtami.
Zapominamy, że Periphery nie jest współczesną muzyką eksperymentalną na Warszawską Jesień, tylko nowoczesnym metalowym bandem, który powinien spełniać jedno podstawowe kryterium: od pierwszej sekundy porywać tłumy dzieciaków pod sceną, bez uprzedniej konieczności rozczytywania partytury. Icarus Lives robi to zajebiście, natomiast Zyglrox, jest po prostu chujową muzyką, lub muzyką dla muzyków, co na jedno wychodzi.
I na koniec taki oto tematyczny dowcip muzyczny:
Siedzą kolesie w filharmonii, orkiestra napierdala pod górkę najnowszego Pendereckiego, publiczność w nabożnym milczeniu czyta partyturę, żeby nadążyć za Geniuszem.
Nagle jeden gość czuje, że strasznie śmierdzi gównem. Obraca się do ubranego w smoking kolesia po lewej i pyta szeptem:
- Serdecznie pana przepraszam, ale okropnie śmierdzi gównem. Czy aby nie był się pan łaskaw przypadkiem zesrać?
- Owszem tak, a o co chodzi?
No i trochę tak to jest z kapelą Periphery, moim najskromniejszym zdaniem.