Wkurwia mnie, że najlepiej ostatnimi czasy ( no dobra, od kiedy odkryłem trzy ostatnie płyty Behemotha, przyznaję się ), że zajebiście gra się zestrojonym do C# co czyni moją najgrubszą strunę bezużyteczną. Chyba, że to kwestia jej starości i wymiana na grubszą ją odmuli.
Wkurwia mnie, że od tego roku w sporej części ma zależeć moje życie, a mi się nic nie chce i ogarnia mnie poczucie bezsensu.
Wkurwia mnie świadomość, że pewnie skończę na studiach po których niewiele będę mógł robić ( czyt. właśnie muzykologia jest w planach, backup w postaci jakichś tam lingwistyk, tylko dlatego, że języki mi idą nieźle, ale wcale nie chcę ich studiować ).
Wkurwia mnie świadomość, że wiem co naprawdę chcę w życiu robić, i niestety jest bardzo trudno z tego wyżyć na tym kontynencie, w tej części europy zwłaszcza, chyba wszyscy wiedzą co mam na myśli.
Wkurwia mnie, że po 11 latach tego pieprzonego bezsensu edukacji obowiązkowej nie jestem w stanie spiąć się ten ostatni rok i skończyć ją jakoś sensownie.
Kurwa.