wkurwia mnie i jednocześnie bardzo smuci, że zawsze w życiu dochodzimy do pewnych momentów, w których stoimy przed wyborem 'niekorzystny', a 'niekorzystny' i raz, że za chuja nie chce się wybierać, a dwa, że w końcu trzeba i trzeba ruszyć dalej, od nowa, z łezką w oku i zarazem kamiennym wyrazem twarzy, mimo, że nic nie jest tak, jak powinno... życie :/
wiem, gejowo, ale to wyjątkowo ciężka sprawa, kiedy zarazem walczy się samemu z narastającą depresją i amotywacją, a jakichkolwiek przyjaciół w pobliżu brak.