Chuja tam masz a nie alergie. Po prostu nie lubisz cebuli. Teraz każdy musi mieć alergię i być popierdolony na głowę (tzn. być tak głupim, żeby nie nauczyć się biegle czytać np).
takiego chuja mam ze pare razy w zyciu mialem szok anafilaktyczny, i to takie zajebiste, ze mi dawali konskie dawki zajebiscie bolesnych zastrzykow antyhistaminowych w dupsko, zebym sie nie udusil i nie zdarl z siebie skory.
i co najlepsze, wg standardowych testow mam uczulenie na niemalze wszystkie (swieze) owoce, warzywa i pylki (jedynie na kurze i zwierzeta nie mam, ani tez na zadna chemie itp). jednak na wszystko mam na tyle slabe, ze od kontaktu z pojedynczym alergenem nic mi nie jest. gorzej, jesli sa w okreslonej randomowej mieszance (musialbym isc do szpitala na ze dwa tygodnie, gdzie metoda prob i bledow by musieli sprawdzac na jakie typowe mieszanki reaguje - a to i tak chuja by mowilo, jedynie podpowiadalo, bo nie da sie sprawdzic kazdej mieszanki kazdego zwiazku chemicznego wystepujacego na swiecie), a juz najgorzej, jesli chwile wczesniej mialem jakis wysilek fizyczny (chocby np bieglem na autobus). uwierz, przejebana sprawa.
inna kwestia jest to, ze mam alergie generalnie na to, czego nigdy nie lubilem jesc (i z tegoz powodu teog nei jadlem) - zyjac w miejskim, syntetycznym srodowisku, w ktorym poza domem wszelkie spaliny itp, a w domu detergenty itd, wytruwaja wszelkie ewentualne realne zagrozenia dla zdrowia, organizm nagle stwierdza, ze cos, co naprawde nie jest grozne - jest grozne i to tak kurewsko, ze broni sie przed tym tak bardzo, ze az sobie sam szkodzi (co moze w najgorszym przypadku, przy braku pomocnej interwncji - zabic, i to bardzo nieprzyjemnie).
kolejna inna kwestia jest, ze np warzywa, na ktore mam alergie, poddane obrobce termicznej (np ugotowane) przestaja byc grozne - alergeny, podobnie jak wiekszosc skladnikow odzywczych, witamin itp - niszczeja. co nie zmienia faktu, ze kurewsko nadal mi nie smakuja, a wrecz nawet gorzej, niz swieze
dlatego zazwyczaj jednak zagryzam wargi i na wszeli wypadek lykam tabsy przeciw alergii przed niepewnym zarciem (zwykle jesli prewencjnie lykne tabsa, lub od razu jak tylko po jedzeniu poczuje, ze cos jest ze mna nie tak - atak mija zduszony w zarodku, natomiast jesli zbyt dlugo zwlekam - musze jechac na zastrzyki, inaczej przejebane), ale pewnych rzeczy jednak nie toleruje nigdy - w tym cebuli
jak dla mnie sens jej podawania jest zaden. jesli doda jej sie do zarcia tyle, ze ja czuc - psuje smak i to obrzydliwie. a jesli tak malo, ze jej nie czuc, to po co ja dodawac, skoro i tak jej nie czuc?