Mam na jamie dorastającą córkę (przyszywaną, ale to nie ma akurat znaczenia w tym, co dalej). Moja obserwacja jej, jej rówieśników + młodych osób z życia, z forum (takich do 22-23 lat) dostarcza mi po prostu przerażających wniosków o ich lenistwie i nieprawdopodobnej wygodzie. Nazywam to "życiem bez wysiłku". Jeśli trzeba się jakkolwiek, ale tak naprawdę jakkolwiek, pomijalnie mało wysilić, nawet dla samego siebie - kurwa nie da rady!
Idę się załamać.
A moim zdaniem albo zbytnio generalizujesz, albo mam wokół wyjątki potwierdzające Twoją regułę. Nie będę się zagłębiał w szczegóły, ale Wuju kochany, może po prostu nie potrafisz już zrozumieć jakie problemy mają obecni młodzi? Sorry, ale nie masz już 23 lat i to że Ty robiłeś coś jak miałeś 23 lata nie jest wyznacznikiem.
Chuj, miałem sie nie zagłębiać, ale to zrobie. Angielskiego zacząłem uczyc sie w przedszkolu, od 18 roku życia pracuje, chociaż chodziłem do LO, obecnie pracuję na etacie + dodatkowa praca, studiuję (przez pewien czas dwa kierunki jednocześnie), mam stypendium bo sie ucze (nie ważne czy z netu czy z książek, ważny jest TYLKO efekt), spłacam hipoteke, znajduję gdzieś jeszcze czas na hobby i oczywiscie rodzinę (w marcu się żenie). No i mam 23 lata (przyszla Pani g-zs równiez prowadzi podobny styl życia co ja, a jest rocznikiem '89) i mnie kurwica bierze jak słysze powyższe teksty, które mi osobiscie wyglądaja na generalizowanie starego pryka który ma średnie pojęcie o dzisiejszej młodzieży.
Ale no offence Wuju, bo Cię lubie strasznie i mimo wszystko rozumiem, bo przyszli tesciowie też maja średnie pojęcie o nas. Dla nich nie ważne co robimy, to i tak jedynym zmartwieniem jest to że do pracy musimy się jakość dostać. Więc jeśli rodzina nie potrafi dostrzec i zrozumieć że nawet jak nie wyglądamy jakbyśmy coś robili, to i tak zapierdalamy, to tym bardziej nie mam prawa oczekiwać tego od osób trzecich.
Pis