Jak im dałem mój słownik, to było: fuuuuu! ale stary! Śmierdzi!
Zajebiste
Przypomniało mi to obrazek z życia, jak dwóch łysych wyrostków śmiało się w tramwaju z jakiegoś faceta i jeden powiedział do drugiego: "Tyyy, patrz jaki pedał... książkę czyta".
Niestety, pokolenie gimnazjalne ma jakąś zupełnie inną mentalność. Choć nie wszyscy oczywiście.
Ja się nauczyłem angielskiego na przygodówkach Grało się np. w takie "Full Throttle", ze słownikiem na kolanach i każdy dialog po kilka razy trzeba było czytać i tłumaczyć słowo po słowie. Rówieśnicy tak samo się uczyli. Z piosenek, z gier, z filmów. Kiedyś po wszystko co człowieka interesowało trzeba było samemu jakoś sięgnąć, coś zdobyć, coś odkryć i ludzie rozwijali zainteresowania. Dziś wszystko jest podane na tacy, więc mało komu się chce
To chyba naturalny mechanizm.
Ja tam czasem oglądam filmy po angielsku (bez specjalistycznych terminów jak np. House ) by złapać trochę języka mówionego i czytam książki których w nie am w naszym ojczystym języku także da się
Choć nawet w klasie mam osoby które jak idą na angielski to mówią że to im nie potrzebne
W pełni rozumiem że będąc na humanie można sobie biologie czy chemie w miarę odpuszczać a chcąc iść na muzyczną koncentrować się na dodatkowych zajęciach muzycznych ( to ja konkretnie
) ale język powinien być ważny dla każdego.