Jak im dałem mój słownik, to było: fuuuuu! ale stary! Śmierdzi!
Zajebiste
Przypomniało mi to obrazek z życia, jak dwóch łysych wyrostków śmiało się w tramwaju z jakiegoś faceta i jeden powiedział do drugiego: "Tyyy, patrz jaki pedał... książkę czyta".
Niestety, pokolenie gimnazjalne ma jakąś zupełnie inną mentalność. Choć nie wszyscy oczywiście.
Ja się nauczyłem angielskiego na przygodówkach
Grało się np. w takie "Full Throttle", ze słownikiem na kolanach i każdy dialog po kilka razy trzeba było czytać i tłumaczyć słowo po słowie. Rówieśnicy tak samo się uczyli. Z piosenek, z gier, z filmów. Kiedyś po wszystko co człowieka interesowało trzeba było samemu jakoś sięgnąć, coś zdobyć, coś odkryć i ludzie rozwijali zainteresowania. Dziś wszystko jest podane na tacy, więc mało komu się chce
To chyba naturalny mechanizm.