Forum Sevenstring.pl
Inne => Off topic => Wątek zaczęty przez: zerotolerance w 05 Mar, 2012, 15:24:39
-
Po przejrzeniu tematu "rig z waszych sypialni", w którym zresztą sam się udzielałem, zacząłem mocniej się zastanawiać jak to jest że jeden trzyma w domu 5 headów po 10 koła każdy i planuje dokupić kolejne 5, a rodzina Kubusia z Rzeszowa (imię i miasto przypadkowe) potrzebuje zebrać jakąś sumę pieniędzy, żeby dzieciak mógł żyć/normalnie funkcjonować i nie może tego zrobić, a czas ucieka. Rozumiem, że nie wszyscy mamy tak samo, są biedniejsi i bogatsi, ale... No właśnie. Nie piszę tu oczywiście o przypadkach w których cała rodzinka siedzi na bezrobociu i tylko kombinuje jak tu wyciągnąć od ludu kasę samemu nic nie robiąc. Mam na myśli jakąś tam statystyczną polską rodzinkę gdzie, ojciec i matka pracują (lub po prostu sam ojciec, a matka ogarnia dzieciaka i dom) i zdarzyła się im taka a nie inna sytuacja. Dopada mnie czasami (ostatnio coraz częściej), że może zamiast realizować kolejny GAS i tylko pozornie się ucieszyć, bo efekt WOW minie po miesiącu, to lepiej pomóc jakiemuś dzieciakowi, albo nie wiem, schronisku dla zwierząt. Z drugiej jednak strony, skoro ja potrafię coś tam zarobić, żeby mieć na takie a nie inne klocki, to czemu inni nie mogą? Nie wiem czy tylko ja to zauważyłem, ale ciągle jesteśmy bombardowani apelami o taką czy o inną pomoc, a to jakiś głupek wylał kwas na kota, a to ktoś przywiązał psa do drzewa, a to taki czy inny "Kubuś" nie może chodzić. No kurwa, współczuję dzieciakowi i rodzicom, ale czy naprawdę muszę i chcę to oglądać, a potem w dziwny sposób dręczyć się psychicznie bo ja miałem 10k na fullstack, czyli powiedzmy 1/5 tego żeby dzieciak mógł szczęśliwie żyć? Chociaż to takie chowanie głowy w piasek, na zasadzie: "nie widzę problemów to znaczy, że ich nie ma". Oczywiście można zrobić totalną wyjebkę i powiedzieć sobie "mam to w dupie, niech ginie", czy to jednak nie będzie świadczyło o jakieś hm... Degeneracji?
Wiem, że życie to dziwka itp itd i nigdy nie będzie "szczęścia dla wszystkich", ale są takie sytuacje w których można by było coś zrobić.
Nie wiem panowie czy to ze mną jest coś nie tak, czy może was też czasem dopada ten sam problem egzystencjalny.
-
Ależ oczywiście. Po prostu gdzie możesz zacznij po trochę pomagać. Np.: zbierałem na BP punkty i wszystkie szły na akcję Pajacyk: 1= 3 posiłki dla dzieci ze wsi popegeerowskich. Albo wszystkie za małe ciuchy po Szymonku oddajemy ludziom w kościele. Itd. Od razu będzie Ci lepiej, zobaczysz.
-
Większym problemem jest to że Ty nie mozesz cieszyć się tym co masz i tym ze do tego doszedłeś, bo rodzina "Kubusia" Ci to wypomina na każdym kroku i słupie ogłoszeniowym/przystanku/itepe.
Nikt nikomu nie obiecał że wszyscy bedziemy równi, wiec to normalne że ktoś ma stacka za 10 000 pln w sypialni, a kto inny ma obiad raz na tydzień. I Ty mając tego stacka nie jesteś w żaden sposób zobligowany do tego żeby podnieść poziom życia Kubusia, zwłaszcza jeśli to będzie kosztem obnizenia Twojego standardu.
-
Nie zgadzam się. Pewnie, że nikt Ci nie każe i nie nakaże, ale jeśli sam czujesz taką potrzebę...
-
Dobry z Ciebie człowiek Zerotolerance (nick mi tu nie pasuje:>), empatia +milion. Ja jak mogę to pomogę, jak nie mam a chcę pomóc to coś wymyślę. Ale wśród moich bliskich jest wystarczająco dużo życiowej niefajnej prozy, że nie mam mocy przerobowych żeby się obcymi zajmować. Fajny temat.
-
Sztuczna Rumuńska Pyta (http://www.youtube.com/watch?v=IptMnA0FHtk#ws)
-
Nikt nie jest lepszy, czy ważniejszy - to jest pewne. Twierdzenie inaczej (tudzież przejawianie tego czynami) jest skurwysyństwem.
Ale idąc dalej niektórzy z kolei popełniają błąd w gadaniu o "równości". Ludzie nie są równi, nie są, nie byli, nie będą - podobnie jak i każda inne formy życia na ziemi. Każdy ma swój indywidualny, niepowtarzalny zestaw cech i niektórzy są wyżsi, inni mają zielone oczy, inni są lepiej zbudowani, inni lepiej grają w piłkę, inni śpiewają, inni rozpiedalają fizykę kwantową i jeszcze inni potrafią wypierdywać melodyjki dłońmi. I to w różnych kombinacjach wszystko. Nie ma dwóch takich samych osób, nawet bliźniaki jednojajowe będąc genetycznymi klonami posiadają osobne zestawy doświadczeń i różne osobowości.
Jedni posiadają pewne cechy, pozwalające im na lepszy byt i przetrwanie w rzeczywistości, w której się znajdują, inni nie (co nie czyni tych pierwszych lepszymi, a drugich gorszymi, czy coś - każdy jest na równi ważny). Do tego jeszcze dochodzi ślepy traf, komu jakie położenie w społeczeństwie się trafiło. Jedni mają z przyczyn zewnętrznych bardziej pod górkę, inni mniej. Taki los, nie jesteś tak naprawdę w żaden sposób winny, że tobie jest lepiej, niż innym - o ile bezpośrednio im nie szkodziłeś z premedytacją, choć i tutaj dochodzi element walki o przetrwanie - mogłeś nie mieć REALNEGO wyboru (bo nie chodzi przecież o to, aby być frajerem i się za innych biczować, takie podejście jest chore wbrew tym, co takie postawy gloryfikują).
Pozostaje ci jedynie realistyczna, racjonalna i rozsądna ocena, czy jesteś skurwysynem wobec innych i ich wyzyskujesz, czy po prostu życie ci się lepiej potoczyło i tyle. Jeśli to drugie, to IMO nie masz powodów do moralniaków, czy tam poczucia winy itp - bo wtedy jedynie sam sobie niepotrzebnie szkodzisz, niesłusznie wzburzasz swój spokój. Co najwyżej możesz iść drogą, o której wspomniał Wujaszek Bat, w celu odzyskania spokoju sumienia - bo tak naprawdę co możesz więcej bez robienia z siebie Prometeusza?
-
Nikt nie jest lepszy, czy ważniejszy - to jest pewne. Twierdzenie inaczej (tudzież przejawianie tego czynami) jest skurwysyństwem.
Ale idąc dalej niektórzy z kolei popełniają błąd w gadaniu o "równości". Ludzie nie są równi, nie są, nie byli, nie będą - podobnie jak i każda inne formy życia na ziemi. Każdy ma swój indywidualny, niepowtarzalny zestaw cech i niektórzy są wyżsi, inni mają zielone oczy, inni są lepiej zbudowani, inni lepiej grają w piłkę, inni śpiewają, inni rozpiedalają fizykę kwantową i jeszcze inni potrafią wypierdywać melodyjki dłońmi. I to w różnych kombinacjach wszystko. Nie ma dwóch takich samych osób, nawet bliźniaki jednojajowe będąc genetycznymi klonami posiadają osobne zestawy doświadczeń i różne osobowości.
Jedni posiadają pewne cechy, pozwalające im na lepszy byt i przetrwanie w rzeczywistości, w której się znajdują, inni nie (co nie czyni tych pierwszych lepszymi, a drugich gorszymi, czy coś - każdy jest na równi ważny). Do tego jeszcze dochodzi ślepy traf, komu jakie położenie w społeczeństwie się trafiło. Jedni mają z przyczyn zewnętrznych bardziej pod górkę, inni mniej. Taki los, nie jesteś tak naprawdę w żaden sposób winny, że tobie jest lepiej, niż innym - o ile bezpośrednio im nie szkodziłeś z premedytacją, choć i tutaj dochodzi element walki o przetrwanie - mogłeś nie mieć REALNEGO wyboru (bo nie chodzi przecież o to, aby być frajerem i się za innych biczować, takie podejście jest chore wbrew tym, co takie postawy gloryfikują).
Pozostaje ci jedynie realistyczna, racjonalna i rozsądna ocena, czy jesteś skurwysynem wobec innych i ich wyzyskujesz, czy po prostu życie ci się lepiej potoczyło i tyle. Jeśli to drugie, to IMO nie masz powodów do moralniaków, czy tam poczucia winy itp - bo wtedy jedynie sam sobie niepotrzebnie szkodzisz, niesłusznie wzburzasz swój spokój. Co najwyżej możesz iść drogą, o której wspomniał Wujaszek Bat, w celu odzyskania spokoju sumienia - bo tak naprawdę co możesz więcej bez robienia z siebie Prometeusza?
-
Faktycznie fajny temat. Cieszy fakt, że są ludzie, którzy mają troszkę podniesiony ten próg współczucia, mnie zawsze ruszają takie inicjatywy.
Chcesz pomóc? Zawsze możesz.
Możesz przejść się do najbliższego szpitala, zapytać w recepcji, do kogo ze starszych ludzi nie przychodzi nikt w odwiedziny, kupić trochę owoców jakiś sok, posiedzieć godzinę, uwierz, że tym ludziom to wystarczy, albo jeśli nie wystarczy na bank będzie robiło różnicę.
Oczywiście możesz im też poczytać ewangelię, jeśli ktoś lubi słuchać o Jezusie Chrystusie, ja np. lubię baaardzo.
Można zawsze coś zrobić, i nie musisz pozbywać się full stacka, wszystkich gratów i dawać "Kubusiowi" na nową nogę.
Temat OK. Fajny, przemyślany i dojrzały.
-
Rób dobro w okół siebie na tyle na ile możesz. Ale tez trzeba pamietac ze najlepiej dawać wędkę nie rybę. Ludzie przyzwyczajają sie do wyciągania reki po datki, nie tedy droga. Owszem kiedy jest jakaś akcja wymagajaca nagłej zrzuty to ok ale wszystkich nie dasz rady ani zbawić ani uratowac, natomiast każdy drobny kroczek ku dobru jest bezcenny.
-
Zerotolerance, a widziałeś "rig z naszych sypialni" w wersji zachodniej, choćby z UM? ;)
-
Powiem tak: można se szukać argumentów, żeby zagarniać do siebie, ale wystarczy raz komuś pomóc i zobaczyć jakie to uczucie. Dla tego kogoś.
-
panowie chcecie pomagać pomagajcie, co ma do tego zasobność naszego portfela i sprzęt do grania? każdy robi co uważa za słuszne, chcesz być wolontariuszem? bądź. Pomaganie ludziom, bezinteresownie, to najszczerszy czyn społeczny który owocuje ale nie zawsze (bo tu nie chodzi o chwałę). Temat dawania komuś kasy, bo nie ma, to jest krzywdzenie go i samego siebie. Pytanie dlaczego nie ma kasy, jest ważniejsze niż sam fakt że nie ma kasy. Pomagać owszem, dawać pieniądze jak se chcesz
-
Nie będę tu wygłaszał moich poglądów, uznacie że jestem skurwysynem bez serca. Chcę jedynie powiedzieć, że wykonując moją pracę (a przez ponad 3 lata jeździłem tylko w najgorszej dzielnicy Bydgoszczy), spotkałem może 5, na pewno nie więcej, rodzin gdzie bieda panowała nie z wyboru, a z przymusu. Może dziwne wydać Wam się zdanie "bieda z wyboru", ale większość ludzi serio biednych, tych rodzin która nie wiąże końca z końcem, ma taką sytuację a nie inną, bo lepiej się od rana napiedolić jak świnia, mieć wyjebane na wszystko i wszystkich zamiast choć postarać się ogarnąć, rozmawiałem z setkami jak nie tysiącami takich osób, zero skruchy, myśl przewodnia "lubię się najebać i chuj". Kasy wcale tak mało nie mają, bo znam i rodziny z podobnymi dochodami, ale normalnie, choć skromnie funkcjonujące. Może być żal dzieci, ale On szybko przejmują takie wzorce, ot chociaż wczorajsza sytuacja matka mówi: "(np.) Mateusz zaopiekują się siostrą..." na to synuś max 11-12 letni "Spierdalaj, mam kurwa ważniejsze sprawy na głowie, idę stąd."
Zerotolerance, myślę, że przydało by Ci się zrobić wywiad środowiskowy w jakiś meliniarskich dzielnicach, to przykre, ale Twoje wyrzuty na pewno by się zmniejszyły.
-
Ja znam przypadki z mojej ulicy gdzie kretyni dostający zapomogę z kościołów i innych tego typu pomocy potrafili otrzymanymi ubraniami napalic w piecu albo wypierdolic na smietnik. Nie chce generalizowac, ale takich przypadkow jest niestety więcej. Dobrze Stiv tam wyzej napisal o tej "biedzie z wyboru".
Rowniez nie widze powodu, by sie uzalac nad tym, ze ja mam a inni nie. Ot co...
-
Jeszcze mnie nie pojebało, żebym sie przejmował biedą innych (obcych mi osób).
-
Jak mówiłem, to kwestia osądu własnego wpływu na zaistniałą sytuację. Jak własna wina - napraw. Cudza - wyjeb, nie ma co odkupywać grzechów innych, na pewno masz dość swoich problemów. Chyba że poczujesz się lepiej jak pomożesz, to nic nie stoi na przeszkodzie - altruizm wbrew pozorom też zawsze jest samolubny (poprawia samoocenę, lub chociaż samopoczucie). O tym z resztą pisał Bat, choć nie wiem, czy też w ten sposób o tym myśli - podejrzewam, że nie.
Co do tekstu o wędce i rybie - jest to prawda, ale ma ona też drugą stronę: jeśli przymierającemu z głodu będziesz pierdolić o wędce, to i tak nie będzie w stanie złowiić ryby. Jeśli zaś RAZ dasz mu rybę (o czym będzie wiedzieć, że to wyjątek) i najedzonego i zdolnego do akcji nauczysz łowić, to dalej czy się ogarnie, czy nie, to jego sprawa - ty swoje pomogłeś, robiąc więcej tylko krzywdzisz, o czym wcześniej panowie już napisali.
Ed: podsumowanie:
we wszystkim trzaa mieć zdrowy rozsądek i tyle.
-
Jeszcze mnie nie pojebało, żebym sie przejmował biedą innych (obcych mi osób).
No patrz pan jaka franca
-
Jeszcze mnie nie pojebało, żebym sie przejmował biedą innych (obcych mi osób).
To po kiego grzyba w ogóle piszesz? Trzeba było walnąć jakiegoś posta bez sensu w innym temacie.
No offence, ale strasznie drażni mnie takie podejście, tym bardziej, że ta cudza bieda, może być bardzo szybko twoją biedą, a z taką postawą, zapewne szybciej niż myślisz.
-
Staram się pomagać gdy mam możliwość i gdy nie mam też.
Ale częściej zwierzętom niż ludziom, chociaż daję kasę znajomym żulom.
-
Pijany kierowca wjedzie w kilkoro ludzi i ich zajebie - a to debil... zabrać prawo jazdy... ...meh.
Pijany kierowca wjedzie w psa i go zabije - A TO SKURWYSYN, POWIESIĆ ZA JAJA!!!!!11one
:D
-
Ja szczerze jestem bez grosza ale pomoc nie musi zawierać się w "sypnę i jestem spokojny, pójdę do nieba".
-
Możesz zawsze porobić sąsiadce w oborze ;)
-
Szczególnie gdy się po wiadro schyli.
Czy ja jestem pierdolnięty gdy rozdaję kasę której prawie nie mam? Może powinienem też mieć wyjebane w biedę innych, wtedy byłbym bardziej na czasie?
-
Ponoć ci, co mają najmniej najchętniej się swoim dobytkiem dzielą
:D
-
Jeszcze mnie nie pojebało, żebym sie przejmował biedą innych (obcych mi osób).
To po kiego grzyba w ogóle piszesz? Trzeba było walnąć jakiegoś posta bez sensu w innym temacie.
No offence, ale strasznie drażni mnie takie podejście, tym bardziej, że ta cudza bieda, może być bardzo szybko twoją biedą, a z taką postawą, zapewne szybciej niż myślisz.
Jak się stanie moją biedą to się będę martwił. I gwarantuje Ci, że obcych ludzi też to gówno będzie obchodzic.
Pomoga mi moze rodzice, moze najblizsze grono znajomych. I tyle.
Tak to zawsze działało, działa i będzie działać.
Ale obiecuje, że jesli bede obrzydliwe bogaty to stanę sie filantropem, pozdro.
-
Jeszcze mnie nie pojebało, żebym sie przejmował biedą innych (obcych mi osób).
To po kiego grzyba w ogóle piszesz? Trzeba było walnąć jakiegoś posta bez sensu w innym temacie.
No offence, ale strasznie drażni mnie takie podejście, tym bardziej, że ta cudza bieda, może być bardzo szybko twoją biedą, a z taką postawą, zapewne szybciej niż myślisz.
Padło pytanie. Lothar udzielił odpowiedzi. Zjebałeś go, bo była inna niż byś oczekiwał.
No kurwa, współczuję dzieciakowi i rodzicom, ale czy naprawdę muszę i chcę to oglądać, a potem w dziwny sposób dręczyć się psychicznie
Mniej więcej to samo zrobiłeś tym tematem ;)
Wierzcie lub nie, ale moją klątwą zawsze była nadmierna empatyczność, którą jednak samoczynnie nauczyłem się kontrolować. Tzn. dostrzegam ale mnie nie rusza. Czasem mnie rusza to, że mnie nie rusza a powinno, ale to dużo mniej dotkliwe. A dzięki całej tej sytuacji uważam że naprawdę jestem szczęśliwszy w życiu, wystarczy mi nie bycie skurwysynem.
-
Przestałem dawać komukolwiek cokolwiek w momencie, kiedy się dowiedziałem, jaka część tego wszystkiego to ściema.
Wyjątek czynię tylko, jeżeli ktoś mnie prosi o jedzenie.
W monopolowym do którego uczęszczam okazjonalnie od 9 lat wisi karteczka z 3 letnim Tomkiem z czymśtam.
Gadałem z jednym emerytowanym weterynarzem. Z tego co mówił schroniska nieraz otrzymują takie dofinansowanie, że teraz kiedy patrzę na te wszystkie akcje pomocowe, to mi ręce opadają.
Świat jest drapieżny. A najbardziej drapieżni w tym świecie mają na sztandarach takie hasła jak miłość, prawość, sprawiedliwość i szczere intencje.
-
Dzieliłem się z żulami kasą jak byłem młody i nie poznałem tego środowiska od podszewki.
Sorry, serio myślicie że kupią za to chleb czy bułki? Może jedną do przepuszczenia dykty. Wszystko idzie na alko.
-
Dlatego nigdy nie ufałem żadnym akcjom charytatywnym. Nawet do WOŚPu do dziś podchodzę z ogromną rezerwą, choć powooooli zaczynam się przekonywać, mam nadzieję, że nie w wyniku ulegania kłamstwom.
Jednak IMO najlepiej jest:
a) w pierwszej kolejności skupić się na sobie - jak sobie nie pomożesz, to innym tym bardziej,
b) jak dasz sobie radę ze sobą, to możesz zająć się najbliższym otoczeniem, a jeśli nie ma w nim potrzeby, to wtedy ew. dalszym i dalszym... ale to ma właśnie swoje granice.
Przede wszystkim nie należy odwracać kolejności i stawiać dobra innych (najlepiej obcych) ponad swoim - to po prostu bez sensu. A nawet gdy już możesz pomagać innym, to też trzeba to robić z rozsądkiem, a nie rzucać się z motyką na słońce - robiąc te błędy ryzykujesz utratę bardzo wiele, ze znikomym efektem. Lepiej jest właśnie po trochu, po kawałku, tak jak to z resztą było też wcześniej powiedziane...
-
Ja pozwolę sobie zacytować parę najtrafniejszych w moim odczuciu ustępów ze swojego Mistrza(nie udało mi się znaleźć niestety wszystkich).
I dlatego szlachetny nakazuje sobie nie zawstydzać - wstyd nakazuje sobie wobec wszystkich cierpiących.
Zaprawdę, nie lubię tych miłosiernych, których uszczęśliwia własne współczucie: nie dostaje im wstydu.
Jeżeli mam być współczującym, to nie chcę tego tak nazywać; a jeśli współczuję to chętnie z daleka.
Chętnie również zasłonię twarz i ucieknę, nim jeszcze ktoś mnie rozpozna.
[...]
Dlatego umywam swoją rękę, która pomogła cierpiącemu, dlatego obmywam sobie i duszę.
A ponieważ widziałem cierpiącego w cierpieniu, wstydziłem się jego wstydu; kiedy zaś mu pomogłem zraniłem jego dumę.
Wielka życzliwość nie skłania do wdzięczności, a mściwości, a drobne dobrodziejstwo, jeśli nie zostanie zapomniane, w czerw się przerodzi.
[...]
Żebraków trzeba całkiem jednak wyplenić. Zaprawdę złości dawanie im i złości też niedawanie.
[...]
Należy mocno trzymać swe serce na wodzy; jeśli bowiem pozwoli mu się zatracić, szybko straci również głowę!
[...]
Biada wszystkim współczującym, którzy wznieśli się jeszcze ponad współczucie!
Podpisuję się pod tym rękoma i nogami. Wyrażam również poparcie wobec Lothara.
-
Nie sądziłem, że ten temat wywoła aż taką burzę. Nigdzie nie napisałem, że potrzebuję konkretnej rady, niemniej jednak cieszy mnie to, że takowe się pojawiły. Bardziej chodziło mi o pogląd innych ludzi na ten temat. Nigdzie nie napisałem, że mam lub miałem zamiar pomagać komukolwiek z "czarnej listy", czyli jak ktoś ładnie określił ludziom biednym z wyboru, żulom czy innym mętom społecznym. Wiem jak wyglądają środowiska, o których napisał Stivo2005. W moim otoczeniu jest parę tzw osób potrzebujących więc ewentualna pomoc, poszła by do nich - i żeby nie było, nie mówię tu o pieniądzach. Chociaż jak ktoś na ulicy prosi mnie o jedzenie to zawsze coś mu tam kupię, pod warunkiem, że chce coś konkretnego jak chleb, bułki, masło, kawałek wędliny. Któregoś dnia podszedł do mnie żulik bez buta i chciał żeby mu kupić zapiekankę za chyba 10zł bo jest głodny. Za te pieniądze, można mieć, chleb, masło + jakiś obkład i na pewno starczy to na dłużej niż zapiekanka, powiedziałem, że chyba go popierdoliło.
Ktoś zapytał się co ma sprzęt do grania, sprzęt do grania był iskrą do wywołania dyskusji, bo idzie w niego sporo gotówki.
Dobrze wiedzieć np. że schroniska są dotowane. Po przeczytaniu tego wszystkiego będę musiał jednak zrewidować swój pogląd na pewne sprawy. G-ZS w poście nr 2 niejako ujął sedno sprawy. Mam wolne 8 tyś pkt payback z którymi zastanawiałem się co zrobić, dzięki wujowi wiem już na co pójdą :) I póki co tyle.
W ciągu jednego dnia zmieniliście mnie w nieczułego skurwysyna! Jak mogliście! :D
A na serio to będę musiał się nad tym wszystkim jeszcze raz głębiej zastanowić i chyba zacząć się cieszyć tym co mam bez jakichkolwiek wyrzutów.
-
Daję kasę żulom bo wiem że przepiją. Jeśli mówią że na jedzenie to nie daję.
-
http://kabaret.tworzymyhistorie.pl/638_daukszewicz_przyjaciel_meneli.php (http://kabaret.tworzymyhistorie.pl/638_daukszewicz_przyjaciel_meneli.php)
:D
...choć to i tak nie ten występ, którego szukałem, ale też w temacie.
ED:
HBO Na stojaka Odcinek 244 Krzysztof Daukszewicz P L DVBRip XviD.avi - da się pierwsze 10min obejrzeć bez ściągania jak coś.
http://chomikuj.pl/mariusz.bednarowicz/kabarety,2 (http://chomikuj.pl/mariusz.bednarowicz/kabarety,2)
Zdaje się, że jeszcze w odcinku 92 dobre teksty były, ale nie mogę go znaleźć :(
-
Daję kasę żulom bo wiem że przepiją. Jeśli mówią że na jedzenie to nie daję.
Szczerość trzeba doceniać.
-
Ja za wrażliwy jestem dlatego nikomu nie pomagam. Jakbym zaczął i się rozkręcił to bym pewnie wszystko oddał, więc nic nikomu nie daję i oficjalnie mówię, że mam to w dupie. Nawet gdy naprawdę nie mam tego w dupie i gdzieś w środku mnie rusza. A byłem w ciężkiej sytuacji to wiem jak to jest i dlatego mnie rusza. Ale ludzie często są jak pasożyty i jak raz komuś pomożesz to się przyssie jak pijawka. Dlatego traktuję to jak słabość, na którą nie można sobie pozwolić.
Chyba, że to naprawdę wyjątkowa sytuacja i rzeczywiście wymaga natychmiastowej pomocy, ale to się bardzo rzadko zdarza. Reszcie biedoty chuj w dupę, że użyję takiego kolokwializmu.
-
Ja za wrażliwy jestem dlatego nikomu nie pomagam.
O kurwa.
-
A byłem w ciężkiej sytuacji to wiem jak to jest i dlatego mnie rusza.
Nie Ty jeden jesteś studentem ;)
-
Paczta, sam myślałem kilk arazy żeby założyć podobny topic a tu cyk i jest...
Pierwsze pytanie na wejściu - czy pomagać innemu czy sobie jak i nam jest źle i jemu? Odpowiedź: sobie. I to nie jest samolubstwo, egoizm itp. I nawet nie chodzi o wzniosłe słowa jak np. cytat z B. Brechta:
"Tylko silny może pomóc słabszemu"
Tylko zwyczajne postępowanie. Ja też muszę mieć na chleb. Muszę mieć na rachunki. Na leki muszę mieć (a muszę, i to całkiem sporo, nieistotne teraz na jakie). Z czegoś musiałbym zrezygnować żebym pomógł innym w kwestii finansowej. A pomoc nie-materialna? Sorry, praca na 3 zmiany + dojazdy + ogarnianie wszystkiego dookoła powoduje, że mam (no, miałem, bo już tak nie pracuję od tygodnia) czasu dla siebie może w niedzielę po południu.
Druga kwestia - ty pomożesz, a tobie pomogą? Od razu stawiam tezę że NIE. Bo niestety pomaga się - kontrowersyjna teza - pierdolonym łajzom i miernotom. Pomijam tych naprawdę potrzebujących, np. ciężko chorych, albo osoby którym świat się zawalił przez np. wypadek własny/bliskiej osoby itp. Ale niestety jest tak, że litujemy się nad pizdami, bo to pizdy.
Miałem to sam teraz w pracy - wyleciałem mimo że starałem. Wyleciałem mimo że nie miałem nigdy skargi na siebie przez 15 miesięcy pracy. Wyleciałem mimo zrobienia dodatkowych kursów i uprawnień żeby być lepszym pracownikiem. A zostały pizdy, miernoty i łajzy, którym jedynym "osiągnięciem" było zrobienie sobie bachora. I to był argument za ich pozostawieniem.
Zaraz pewnie powiecie - ok, ale przecież takim ludziom trzeba pomagać! Dobrze, ale czy dlatego że zrobili sobie bachora? To jest ich wybór, ich decyzja, oni musieli się najpierw zastanowić czy będą go za co mieli utrzymać. Ja nie jestem w związku małżeńskim bo mnie stać w tej chwili tylko na pójście do USC, no może jeszcze na ryskojeszampanskoje dla gości, i wsio. Dzieci z Moją :love: nie mamy i nie wiadomo czy będziemy w ogóle mieli własne z powodów zdrowotnych. Tylko że nie pierdolimy o tym i się nie żalimy na prawo i lewo = dla postronnych nie mamy problemów = inni mają i im się pomaga, a nam nie. I chuj.
Więc czy nie pomagam innym? Pomagam! Znajomy znajomej (sam go widziałem chyba raz w życiu) mieszka na zadupiu, roboty nie ma, i mimo że to debil, nierób i stracił zajebistą ostatnią pracę przez chlanie, to nie było dla mnie problemem poświęcenie godziny czasu, dwóch kartek papieru i napisanie mu wszystkich znanych mi kontaktów gdzie miałby się zgłosić do pracy. Nawet mu mapki porobiłem (!) bo nie zna miasta. Podobnie drugi kumpel szuka mieszkania, a z kolei moja znajoma (czy jej brat, nvm) ma takie na wynajem. To od razu szybki kontakt i umówienie ich. TO jest dla mnie pomoc, i NIE jest to dla mnie problemem. A nie rzucenie komuś piątaka. Zresztą kasy nie daję, zawsze tylko jedzenie albo ciuchy. Chociaż to ostatnie mniej od kiedy się dowiedziałem co się z takimi ubraniami dzieje, ale mniejsza.
I na koniec przydługiego wywodu - mam wyrzuty że "nie pomagam". Nie. Why? Bo przez pół życia dbałem o wszystkich innych poza sobą samym, i źle się to dla mnie skończyło. W wieku lat 28 jestem w finansowo-zawodowo-społecznej sytuacji przeciętnej osoby ok. 5 lat młodszej (a bywa że i więcej), i nie wiem kiedy ten czas nadrobię, o ile w ogóle. Ponownie why? Bo pomagałem wiecznie innym, ale sam się wstydziłem / nie umiałem / uważałem że to niepotrzebne wyciągnąć rękę po pomoc. No i mam za swoje...
-
Miałem to sam teraz w pracy - wyleciałem mimo że starałem. Wyleciałem mimo że (.........)
Tu - jako osobnik o niepojedynczym doświadczeniu zawodowym - chciałem dodać, że to nie ma żadnego znaczenia. Wystarczy, że szef Cię nie lubi, nie chlejesz z nim, nie włazisz w dupę, że opowiadasz lepsze dowcipy, że jesteś od niego w czymś lepszy, a nawet przystojniejszy - wszystko z reala. Nie piszemy truizmów, że jego kolega potrzebuje pracy itp. I możesz mieć wtedy MBA i świety Boże-na nie pomoże. To taka dygresja, żeby nikt nie miał w pracy jakichkolwiek złudzeń.
I bardzo mi smutno, kiedy czytam, że "mam w dupie świat, łapki mi się wygły do zagarniania tylko do siebie". Potem się nie zdziwcie kiedyś w życiu - a każdy ma w końcu trudny czas. Telefon będzie milczał, a ludzie nagle nie będą mieć czasu.
-
I bardzo mi smutno, kiedy czytam, że "mam w dupie świat, łapki mi się wygły do zagarniania tylko do siebie". Potem się nie zdziwcie kiedyś w życiu - a każdy ma w końcu trudny czas. Telefon będzie milczał, a ludzie nagle nie będą mieć czasu.
Jest różnica między pomaganiem przyjaciołom, rodzinie i znajomym, a zarzynaniem się żeby pomóc bezimiennemu żulowi czy małemu Krzysiowi z drugiego końca Polski.
-
Rachet - parametry w normie? ;)
Kto Ci się każe, kuffa, zarzynać? Chodzi o sytuację, kiedy możesz pomóc, ale nie chce się ruszyć pieprzonego dupska.
-
Od jakiegoś czasu pracuję z tą świadomością. Nieco zmieniło to moje podejście, kiedyś bardzo poświęcałem się pracy psychicznie (głównie) i czasowo. Teraz nie będę miał do nikogo żalu jeśli jutro mnie wywalą. Zacznę po prostu walkę o utrzymanie na powierzchni tego szamba.
-
To tak jak ja mam jednego kolegę, który jest wręcz murzynem w swej uczynności wobec innych. Co by nie napierdalać kolejnego textwalla: świadomie daje się wykorzystywać, i to mocno. Własnym kosztem. Jednak mimo prób uświadamiania on ciągle wierzy w zasadę wzajemności... I to tak bardzo naiwnie.
I swoją drogą, zawsze mnie zastanawiało, czy istnieje powiązanie między tą jego cechą charakteru, a jego komunistycznimi poglądami. Bo widać, że większość tutaj ma poglądy mocno ukształtowane przez realia pt. "umiesz liczyć - licz na siebie"...
-
Ja tak z raz na miesiąc robię jakiś dobry uczynek. Egoistycznie - bo poprawia mi to samopoczucie. Nie jest to wyłącznie pomoc finansowa, ale głównie taka.
Nie do wszystkiego, co mam doszedłem sam, w wielu kwestiach miałem bardzo dużo szczęścia. Inni niekoniecznie takie mają, więc nie patrzę na to w sposób: kasa moja, bieda wasza. Poza tym jak czasem pomyślę, ile kasy w moim życiu poszło w przelew (a później w porzyg), to naprawdę nie jest mi szkoda np. kupić choinkę biednej rodzinie na święta (wiem - nie najedzą się nią, ale uwierzcie, że przynajmniej przez moment byli szczęśliwi).
-
Sylkis - a propos tego "umiesz liczyć..." to wiele częściej zdarzało mi się że pomagali mi obcy lub niemal zupełnie obcy ludzie niż "bliscy znajomi". Dlatego też utrzymuję kontakt z może trzema, czterema osobami i zastanawiam się czy na nich też położyć lachę. I to nie dlatego że nie mogę na nich liczyć tylko dlatego że mam z nimi coraz mniej wspólnego.
I nie mówię że są jacyś pojebani - może ja jestem :D
-
Powiem tak.......
U mnie kiedyś też się nie przelewało.......do tego co mam doszedłem cięzką pracą czasami nawet w niedzielę......takż e nie mam wyrzutów sumienia , ze ja mam a inni nie.......
Pomagam...a jakże ...wysyłam sms-y "pomoc" , daje na WOŚP i co roku przekazuję 1% jakiemuś choremu dzieciakowi z naszego miasta , co roku innemu.....przechod zone ubrania po mojej córce tez oddaję ...i kiedyś kupiłem zupki w słoiczkach dla dziecka które trzymała na rękach cyganka i żebrała.....
Trzeba wyjść z założenia..."Wszystkim i tak nie pomogę"...a jak wszystko zacznę oddawać innym to w końcu kiedyś moja córka nie będzie miała co jeść .....
-
za te kropki ktos cie kiedyś potrąci na przejściu
-
A co ja poradzę , już tak mam.....
To przyzwyczajenie.... .. jak walenie konia :)))))))
-
albo to twój przekaz podprogowy bo dziwnie i mi się zachciało ;)
-
hmmmmm...to już teraz wiem , czemu tyle dziewczyn ze mną pisze :)
Kaszpirowski normalnie......orga zm bez dotykania.......
Teraz będe pisał do babek..... wykropkować Cię bejbe ? ;)
-
Żebyś kurwa chociaż po trzy pisał...
-
http://forum.sevenstring.pl/off-topic/co-was-w-zyciu-najbardziej-wkurwia/msg151916/#msg151916 (http://forum.sevenstring.pl/off-topic/co-was-w-zyciu-najbardziej-wkurwia/msg151916/#msg151916)
:D
-
Dobra ... zachowałem się jak gówniarz ... więcej się to nie powtórzy :)
jest po trzy kropki ...
-
Yony to zobaczy to go krew zaleje :D
-
Nie czytałem całego tematu, bo nie mam czasu (później doczytam). Ja uważam że należy pomagać na miarę swoich możliwości. Jeżeli ktoś kupił sobie sprzęt za 10k, na który pracował cały rok, albo więcej, to nie ma sensu robić sobie z tego powodu wyrzutów sumienia. Z kasą u mnie krucho, to idę sobie na orkiestrę świątecznej pomocy, przekazuję jeden 1% podatku i takie tam. Do puszki wrzucam tyle, na ile mogę sobie pozwolić. Może to niewiele, ale gdyby każdy robił chociaż tyle, to świat byłby lepszy. Gdybym był dziany mógłbym sobie pozwolić na kosztowniejsze gesty. A tak w Polsce przyjęło że im bogatszy człowiek, tym mniej obchodzą go inni. Może i nie poświęcam się jako wolontariusz, nie jestem Matką Teresą, ale wkurza mnie brak empatii i ignorancja u innych.
-
Susznie - przypomniałeś mi, że przez lata zauważyłem jedną regułę: im ktoś więcej ma, tym chętniej by najlepiej "wyjadał spod siebie". Są wyjątki, ale miałem/miewam kontakt z ludźmi naprawdę dzianymi i dać komuś cokolwiek to jest nie do przejścia. Jeden kolo jeździ po świecie non stop, ale jak się dowiedział, że jestem w Play i minuta rozmowy kosztuje go z 60 groszy, to puszczał mi, biedakowi, strzałkę, żebym oddzwonił. Takie klimaty.
ED:
Ha, ha - paczę przez okno w robocie (:D) i niedaleko jest raczej nie najwyższej kategorii bar, w dodatku prawie na końcu miasta. No i regularnie podjeżdża tu jeść kolo Maybachem (mamy tu takiego...), bo jest tanio...
-
A może on tam po kas(i)e przyjezdza a nie po prowiant ;)
-
raz w tygodniu dostaję maila , żeby pomóc jakiemuś Krzysiowi
moja żona na fejsie dzień w dzień czyta tego typu rzeczy
jak mam ochotę poczytać coś zajebistego na forum to non stop jest windowany temat o moralności i pomocy
dużo lepiej czyta mi się wasze wkurwy i wpływ forum na oddawanie stolca niż kolejne rozmowy o cierpieniu
ale do rzeczy , żeby ofa nie było
jeżeli zdarza mi się pomagać to pomagam zawsze bezinteresownie , ale to ja decyduje o tym komu i w jakiej formie
a mam serdecznie dość maili , fejsów itp - nie chcę żeby mi ktoś coś narzucał