Siemano. W sumie nie jest to sprzęt nad którym można się jakoś pałować, no ale nowe wiosło pod dachem to zawsze radość.
Potrzebowałem bassówki do nagrywania utworów w wersjach demo w naszym zespole (nie mamy basisty aktualnie) Kryteria poszukiwań: średnia cena, przyzwoita jakość. Wybór padł na klasycznego brzydala Epiphone'a Thunderbirda w wersji Goth.
Kupiony z ogłoszeń/komisu używanych instrumentów amerykańskiego Guitarcenter ~~ z casem 210$.
Gitara jest jak nowa. Jedynym defektem są rysy na rancie główki-ktoś ewidentnie przytarł ścianę ale to dam rade samemu naprawić. Mimo że ma matowe wykończenie, nie ma żadnych śladów użytkowania, żadnych ukrytych wad itp. Stroi zajebiście mimo stockowego osprzętu. Wiadomo, nie jest to zawodowa bassówka ale myślę że bez wstydu można by zagrać na niej masę gigów.
Korpus: Mahoń
Gryf: Klon
Podstrunnica: Palisander
Menzurka: 34'
20 progów
Stockowa elektronika więc jakiś syf ale daje rade.
Jedno jest pewne- gra sie zajebiscie nie wygodnie, tyle że może to być uwarunkowane tym że jestem nie przyzwyczajony do basówek. Póki co, pewnym minusem jest opadająca główka-mocno ciągnie w glebe...ale nagrywając w domu nie jest to jakiś większy problem;)
PS: te wiosła przewyku-wiscie wyglądają na żywo! Są jak gigantyczny pindol do zabijania ludzi pod sceną hehehe.