Karma
Od rana mi wszystko nie wychodziło - wstałem o 6 rano w dzień wolny i spać nie mogłem, na uczelni przyszedłem dużo za wcześnie, bo dziekanat otwierają później, niż myślałem, głowa napieprza, telefon nie dość, że się rozwalił, to jeszcze operator przez pomyłkę zablokował mi kartę sim, pieniędzy brakuje - na akademik mi nie starcza w tym miesiącu i ogólnie samopoczucie miałem jak śmieć.
Podeszło do mnie dwóch kolesi prosząc, żebym kupił im coś do jedzenia. Zazwyczaj olewam, z początku nawet ich olałem i burknąłem coś, że nie mam czasu, po czym poszedłem w swoją stronę, ale po chwili stwierdziłem, że w sumie, co mnie tam, raz mogę być miły dla ludzkości - kupiłem im po kilka bułek i paczkę kiełbas, dałem, uśmiechnąłem się i poszedłem w swoją stronę.
Potem w akademiku pani powiedziała mi, żebym się nie martwił i przesunęła mi termin płatności, w dziekanacie załatwiłem wszystko w 3 minuty, znalazłem wszystkich prowadzących żeby pozbierać od nich wpisy do indeksu i ogólnie jakoś tak wszystko zaczęło się układać. Tylko telefon jeszcze mi nie działa, ale wszystkiego mieć nie można