jak tak wspomnieliście o tym "weź"...
jak sie zacznie zwracac uwage na takie pierdoly, to zajebiscie zauwazalnym jest to, ze polski (podobnie jak i chyba kazdy jezyk europejski) stopniowo staje sie coraz bardziej pozycyjny, coraz mniej fleksyjny. zanik wolacza, zanik rozroznienia miedzy biernikiem i dopelniaczem, wlasnie posilkowe "weź"
albo "że" (żem, żeś itp - to jest tez fajny fenomen, niby od partykuly sie wzielo, a funkcjonuje jak czasownik posilkowy) tudziez "być", zanik fleksyjnego stopniowania przymiotnikow (tylko stawianie 'bardziej' i 'najbardziej' przed nimi), stopniowe tworzenie sie rodzajnikow... jest mnostwo objawow tego ogolnoeuropejskieog trendu, ktore dotykaja tez i nasz jezyk. jeden moj wykladowca dostal wersje RTM jednej ksiazki o tym (w skali europejskiej znaczy sie) i obiecal, ze podzieli sie, kiedy zostanie oficjalnie wydana (ale dopiero wtedy, bo poki co mu nie wolno)