Dawno nie byłem tak żadnym filmem zawiedziony... był po prostu okropny
Z ostatnich lat o wiele ciekawszy był np. "Her" Spike'a Jonze'a, bez przepychowego widowiska, ale za to z porządną fabułą. W "Interstellar" fabuła wydaje się być jakimś szybkim szkicem, żeby było jakieś tło do przedstawienia całego konceptu. Postaci bez charakteru, dialogi wydają się być tylko po to, żeby mniej rozgarnięty widz się nie zgubił. Po prostu sama historia za bardzo pełni w tym filmie rolę funkcji, a zupełnie nie buduje atmosfery i nie rozwija bohaterów. Wiem, że ogólnie się podoba, ale nie mogę się przekonać i uważam, że szkoda włożonej pracy, tym bardziej że Nolany zawsze umiały napisać dobrą fabułę do wymyślonych konceptów.