Późna noc w Betlejem. Marysia i Józio siedzą cicho w stajence i patrzą się na dzieciątko wesoło kwilące w żłobku. Na podłodze leżą dary od mędrców, gdzieś w oddali pastuszkowie przy ognisku grają na fujarce. Owieczki i osiołki cicho pobekują. Nagle Józio zwraca się do Marysi:
- Pardąsik na sekundkę, idę siusiu.
Józio wstał, a że był z niego chłop postawny, z całej siły przyjebał głową w powałę i ryknął:
- Ło Jezuuuu!!!
Na to Marysia:
- O widzisz! I to jest imię dla naszego syna, a nie Moryc, jak chciałeś na początku!