Pewien wokalista był znudzony śpiewaniem, a że całe życie marzył o grze na gitarze...
Wybrał się więc do lekarza, porozmawiać o swoich marzeniach. Jak szybko się dowiedział, z takim mózgiem, nie miał na granie na gitarze większych szans. Jak się jednak okazało, istaniała szansa dla niego - ryzykowny zabieg, który mógł dać mu szansę na granie na gitarze, kosztem usunięcia 25% mózgu. Wokalista jednak nie dał się odstraszyć byle czym i zdecydował się na zabieg.
Po wybudzeniu ze śpiączki rozpoczęło się jego drugie życie, życie wirtuoza gitary. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie dalsza chęć eksperymentowania, połączona z problemami z zakupem grubych strun do jego siódemki. Postanowił więc przerzucić się na bass. Jako że kiepsko mu szło, skierował swoje kroki do tego samego lekarza. Lekarz znalazł rozwiązanie, którym miało być wycięcie kolejnych 25% mózgu, nie chciał się jednak podjąć tak ryzykownej operacji. Redukcja mózgu do 75% była niebezpieczna, redukcja do 50% niemal na pewno musiała skończyć się tragicznie. Naszemu bohaterowi udało się jednak przekonać lekarza do zabiegu.
Jakoś czas po operacji, nasz bohater wybudza się ze śpiączki. Lekarz od razu jął mu tłumaczyć, że niestety, tak jak podejrzewał, zabieg się nie powiódł i musieli mu usunąć ponad 90% tkanki mózgowej.
On jednak się tym nie przejmował, zamiast tego jął płakać na cały głos: "GDZIE SĄ MOJE PAŁECZKI?!"