- Twoje wypowiedzi również tworzą owy folklor wśród trzeźwo myślących ludzi nie ma miejsca na argumenty "bo tak i chuj" aha.
Ty jako pierwszy złapałeś natomiast ciśnienie które z żartami przestaje mieć cokolwiek wspólnego. Chuja tam, ja wim swoje. Mondziu w realu też szczela focha, gdy na jego niby-rzeczową argumentację odpowiem żartem ''chuja tam'' albo ''bo tak''
Teraz będzie udawał, że żartował, i tak by się nie przyznał, że siem spioł
- Argument fizyczny: Jako praktyk, dla mnie jest to naukowy bełkot który nic mi nie daje - w kontekście pierdylriarda zmiennych tym bardziej. Wiem natomiast kilka rzeczy z autopsji - może nie robiłem sam instrumentów, ale uwierz mi że miałem ich trochę w rękach, część z nich była też moja, i nie mówimy tutaj o średniej czy niższej półce jakościowej): Ten ''bełkot'' miałem nie raz okazję sprawdzić w praktyce. Jeżeli gdzieś coś grało głośniej, ciszej, wzbudzało się, gasło, zmieniało barwę, zawsze szukałem elementów, które w jakiś sposób rezonują. W przypadku wspomnianego stałego mostu z mikrostrojeniem produkcji schallera, wystarczyło go puknąć i usłyszeć jak on drga i w jaki sposób, żeby stwierdzić ''oho, to dlatego to tak gra''. Podobnie z każdym innym elementem gitary.
Punkty styku mostu z resztą gitary to w przypadku owe resorujące sprężyny, oraz noże. Troszkę mało, a fizyka fizyką - to dosyć potężnie wpływa na owy sustain. Dobra, czyli przypisujesz powierzchni styku mostka z dechą kluczową rolę w kreowaniu sustainu. Więc powiedz mi, jak ma się powierzchnia styku klasycznego wraparounda z trzpieniami wbitymi w korpus do przypadku flojdrosa, również ztrzpieniami wbitymi w korpus? W przypadku flojd rosa masz teoretycznie dwupunktowy styk. W drugim przypadku masz dwa otwory i wchodzące w nie trzpienie o innej średnicy. Powierzchnię styku w najlepszym przypadku tworzą dwie linie o długości równej grubości mostka. O ile są śrubki blokujące, zapobiegające jego przekrzywieniu, a opcjonalne dwie śruby do globalnej regulacji menzury są na maksa wykręcone, bo inaczej kontakt znów staje się punktowy.
Jak widzi Ci się teraz fizyka czy nawet elementarna geometria?
I co żeś się uczepił ''resorujących'' sprężyn? Floyd się buja, owszem, ma swój rezonans, nie jest ukadem sztywnym dla niskich częstotliwości i stałej siły(w przeciwieństwie do wysokich częstotliwości, dla których stanowi sztywne ciało). No ale nie powiesz mi, że stałe mostki nie mają swojego rezonansu. Mają i to dość wysoko położony. A dla tych częstotliwości mostek przestaje być sztywny, zaczyna drgać. Co wtedy? Czy twierdzisz, że rezonans w
użytecznym zakresie pozwala zachować wyrównane pasmo? Odpowiedz tak na logikę, pomijając Twoje doświadczenia, czy Twoja teoria dalej jest spójna?
I teraz tak jeżeli mówimy o tremol no - posłuchaj co daje, wtedy oceniaj. Słuchałę u Mondzia. Wystarczy. Poza tym jak już wspomniałem: co jakiś czas zdarza mi się zablokować flojda do regulacji i to czymś o dużo większej powierzchni niż metalowym pręcikiem w obsadce ze śrubkami. Wtedy często sobie chwilę gram, bawię się w dzikie przestrajanie, etc. Słuchałem jak to brzmi nie raz i wzrostu pierdolnięcia oraz sustainu nie stwierdziłem. A już na pewno nie tam gdzie byłoby to w jakikolwiek sposób użyteczne. Mnie interesuje WYŁĄCZNIE wydłużenie i wyrównanie sustainu dźwięków wysokich i średnich. Basowe struny i tak wybrzmiewają mi ponad pół minuty spokojnie a ja trzymam dźwięk może góra 2-4 taktów. Coverów Sunn0 nie gram i nie będę.
Taki właśnie jest mój kąt paczenia. Może faktycznie mam klapki na... uszach ale co ja poradzę.
Zrobiłem ostatnio eksperyment i w bardzo sustainogennej gitarze z fullfloating zrobiłem most jedno stronny "kładąc go na dechę" - efekt gitara gra oraz rezonuje lepiej. czary? nie. fakty. Mocniej na pewno. Czy lepiej? Kwestia subiektywna. Ja już dawno dałem sobie spokój z ocenianiem, jak mi decha na sucho wibruje bez podłączenia.
Co do wpływu zablokowania mostu na sustain - obaj mówimy o odczuciach nie popartych żadnymi doświadczeniami "para" naukowymi. Spór zapewne rozstrzygło by nagranie instrumentu przed i po zablokowaniu mostu. Według mnie sustain się poprawił. Znów Twoje subiektywne zdanie przeciw mojemu. Coś "poprawiło" się w każdym razie na tyle że nie wracam do trybu full floating. Wierzę Ci na słowo ale to ''coś'' wcale nie musi być sustainem. Tak jak mówisz, trzeba by było nagrać próbki. Ale znowuż próbki nagrane na lampie i na cyfrze przez słuchawki mogą dać zupełnie odmienny obraz sustainu danej gitary(energia drgań struny gdzieś z gitary wypierdala. Ale po podłączeniu pod wzmacniacz często się okazuje, że tą samą drogą energia może wrócić i masz dźwięk ciągnący się w nieskończoność). Poza tym, dla jakich dźwięków to nagrać? Jeden to za mało. Sustain wcale nie musiał się wydłużyć. Wystarczy, że jego maksimum występowania przesunie się na gryfie i masz dwa różne wyniki. Gitara zupełnie inaczej gra. Choć nie wątpię, w to, że Tobie może się to podobać bardziej.
Zresztą tak w zaufaniu powiem Ci, że sustain jako długość wybrzmienia dźwięku mało mnie interesuje. Interesuje mnie za to koloryt wybrzmienia i jego obwiednia oraz reakcja struny na tarcie nią o próg. Stałość nasycenia tego dźwięku harmonicznymi, równość wybrzmienia i łatwość podtrzymania go paluchami to jest właśnie sustain. Wybrzmiewanie czystą sinusoidką mnie nie interesuje. Łatwość robienia sprzęgów i ich kontrolowania owszem. A najlepiej jak dźwięk samoczynnie przechodzi we flażolet. Ale to można ocenić tylko na wzmaku. Na słuchawkach taka gita może nie brzmieć, mulić a sprawdzać zaczynają się zupełnie inne wiosła.
Więc pod tym względem obiektywna ocena sustainu gitar dalej pozostanie dogmatem a wynik badań zawsze będzie mocno zależał od warunków pomiarowych i subiektywnych odczuć eksperymentatora.
gitara z floydem nigdy nie będzie miała takiej tony sustainu jak gitara bez. Bardzo ryzykowne stwierdzenie. Już nie raz słyszałem gity z flojdem ciągnące tak, że o ja pierdolę. Ze stałymi mostami również takie były, żeby nie było. Testów, pomiarów, porównań i statystyk nie prowadzę. Nie ma to sensu. Nie w przypadku wioseł ponadprzeciętnych. Po prostu zdarzają się gitary, które czystym przypadkiem przeczą wszelkiej logice, gra się na nich tak, że szczena opada i jedyny komentarz jaki jesteś w stanie z siebie wydobyć brzmi ''o kurwa...'' I są to wiesła z różnym osprzętem, różnej konstrukcji z różnego drewna, różnych marek i kosztujące też bardzo różnie. Nikt nie wiem dlaczego ale wszyscy są rozjebani.
- I w zasadzie dla mnie jedyny naprawdę mocny argument za Tremol no: zawsze można mieć kilka instrumentów, ale co kiedy mamy jeden który gra tak jak się nam podoba(czy nawet wybitny egzemplarz), ale nie ma wersji ze stałym mostem?Wtedy mamy problem. No tak... bo łatwiej wjebać tremol-no.
Można też nie mieć pieniędzy na kilka profesjonalnych wioseł grających na tym samym poziomie - to już argument nieco bardziej przyziemny. Łatwiej wydać 300zł na tremol-no, niż 7000zł na kolejną gitarę która nam będzie robiła dobrze brzmieniowo, jeno będzie miała stały most - tym bardziej kiedy taki instrument jest nam potrzebny do np. jednego numeru granego live. Do jednego numeru live bym przeżył kupno jakiegoś taniego używanego szektera czy innej jamachy.
A zapas na scenie i tak lepiej mieć niż nie mieć.
W kontekście Twojego podejścia do idealnego stroju czy ustawienia instrumentu nie rozumiem wyjścia pod tytułem "tani pagaj do jednego numeru". Dla mnie osobiście to dopiero jest nie do przyjęcia. Ale co ma piernik do wiatraka? Tańsze wiesło może wzorowo stroić i dać się wyregulować. To, że fabryka jest w chinach wcale nie znaczy, że niewykwalifikowany robotnik będzie ręcznie odmierzał i dłubał sloty na progi. Wręcz przeciwnie. Precyzyjna nacinarka to podstawa aby przyspieszyć produkcję.
Albo coś brzmi tak jak chce(a tani pagaj raczej nie ma szans tak zabrzmieć), albo niech wypierdala. Jak najbardziej ma szanse. Nie mówimy tu o skajłejach czy tanich epi, tylko o wiesłach zaczynających się od 1.5-2 koła. Sam mam jedno takie brzydkie tanie styrane wiesło, które mimo, że stare i w gruncie rzeczy dość chujowe, ma u mnie dożywocie, bo niektóre rzeczy gra się na nim lepiej niż na jakimkolwiek innym i brzmieniowo sprawdza się najlepiej. Ale nie wszystko, dlatego inne rzeczy gram na drugim, lepszym
. I prawdopodobnie na tych dwóch się nie skończy.
- Lekkie wibrato można zagrać na wielu konstrukcjach w sposób wystarczająco miły dla grającego - nie trzeba sobie koniecznie komplikować życia floydem. A ten życie komplikuje, bo ustawienie go jest dużo bardziej czasochłonne. Tak jest i koniec. Dobra niech Ci będzie. Tobie komplikuje życie i Tobie zajmuje w chuj czasu(no i Mądziowi rzecz jasna
). Ja flojdrosa ustawiam od zera w trzy godziny nie spiesząc się. Stałego hipszota, toma, wrapa czy cośtam jeszcze w pół godziny, czasem mniej, czasem więcej, w zależności od stanu koncentracji na tej czynności. ABM na śmiesznych progach z godzinkę, z powodu utrudnionego dostępu do śruby blokującej siodełko w kostce(trzeba zrzucać strunę i uważać, żeby siodełko się przy tym nie przesunęło). Stałego ABM na wspólnej podstawie z przykręcanymi kostkami w 30-45minut. Ruchomego dwupunktowego wintydż tremolo szalera regulowałem raz. Łącznie z dopracowaniem akcji siodełka zajęło mi to ze 2-3h. Ale już z ruchomym wintydżowym hipszotem z jebanym piezo męczyłem się dużo dłużej niż z flojdrosem. W dodatku jak przyszło mi założyć do niego docelowe struny w miejsce tymczasowych, to nagle okazało się, że cały wcześniejszy setup idzie się całkowicie jebać a ja muszę kombinować z konfiguracją sprężyn, żeby to ustrojstwo było w stanie uciągnąć naciąg tego setu, który normalny floyd uciągnąłby bez gadania tylko z racji inaczej umiejscowionego bloku względem osi obrotu. W dodatku byś się mocno zdziwił, jak może zmieniać się zakres wajchowania w tym moście przez zwykłe obniżanie lub podwyższanie go na trzpieniach(akcję strun docelowo ustawia się na indywidualnych kostkach). Serio, floyd przy nim wydał mi się prosty i przewidywalny, mimo, że obie konstrukcje są floating.
Zdaję sobie sprawę że ten cały spór trąci chujem Przypomnij sobie, kto domagał się abym uzasadnił swoje poglądy
Że już nie wspomnę o wyjechaniu z debilnym pomysłem montowania ułatwień dla cziterów w standardzie
Jemu podziękuj za obszerną lekturę z mojej strony
a cała ta debata jest tak samo bezsensowna jak między wielbicielami ibków i Gibsonów Debile. Oczywiście, że Kramer!
po co być bojownikiem w sprawie floyda? tego nie kumam. Przypomnij sobie co Amonit napisał
Zatem...
Spoiler FLOYD ROSE AKBAR, KURWA!!!