Można bawić się we wstępy, gadki o poszukiwaniach absolutu, bez jakikolwiek kompromisów itp. A można po prostu pominąć grę wstępną i od razu przejść do rzeczy, które każdego prawdziwego faceta najbardziej interesują, czyli do ... gitar
Wyrwana paredziesiąt godzin temu od Zorrastego ślicznotka, którą już znacie:
Gibson LP R9 1959 Reissue
Jestem cały czas w fazie zauroczenia tą gitarą... wiosło w rzeczywistości jest jeszcze piękniejsze niż na fotach, brzmi raczej vintage'owo, można grać różne zeppeliny i gary moore'y, gryf w porównaniu do mojego LP Customa trochę z kołka ciosany, ale wygodny, nie męczy... co mogę powiedzieć, "I'm in love", mam już 2 wiosło (o 1szym za kilka chwil), które ma u mnie dożywocie... od wczorajszego przyjazdu do domu nie mogę się od gity odkleić, przez co dostaję co chwilę burę od małżonki
(bonus) nabyty ciut wcześniej (jakoś nie było okazji się pochwalić)
PRS Standard rocznik 1987
Pełen mahoń, palisander brazylijski na podstrunnicy, pickupy Gibsona 496 i 498... wiosło wygodne jak typowy PRS (tyle że z mniejszym kopytem łączącym gryf i korpus), brzmiące konkretnym dobrze przebijającym się gitarowym środeczkiem, nie zamulone, sprawdza się w droptuningu (aktualnie w Cis). Wiosło bez dożywocia, ale z nadzieją na udane pożycie...
(+bonus #2)
Gibson Les Paul Custom rocznik 1974
Gitka, którą jeszcze się nie chwaliłem... raz bezmyślnie sprzedałem, ale na szczęście udało się odzyskać. Ma fajne duże niskie progi, jest ciężka (ponad 5kg) i napierdala.
Ogólnie to wiosło totalne - brzmi równie zajebiście na czysto, w classic rocku jak i w metalu...za każdym razem jak na nim gram z kapelą czuję, że to TA, jedyna, niezastąpiona. To jest właśnie to drugie wiosło z dożywociem.
senkju