Wbrew pozorom nie zrobiłem sobie gitary
Ale umiem zrobić szyld. Resztę sobie dopowiedzcie.
Nigdy nie szczyciłem się tym, że wydałem fchójmilionpięset na cokolwiek. Zawsze lubiłem znajdować okazje i przeceny. Koledzy pukają się w głowę, że kupiłem auto za 1000 zł a ja się cieszę, że za 1000 zł kupiłem coś co jeździ, przeszło badanie techniczne i nie jest zardzewiałe. Z wiosłami też tak mam.
Gitara podobno z dolnej półki. Cóż, albo jestem genialny i umiem grać na kiju od szczotki ze sznurkami, albo trafił mi się egzemplarz albo firma się zajebiście stara. Tak czy owak mam kolejny instrument.
Na początek coś dla smaku:
Strasznie podobał mi się kolor gryfu. Nie wiem z czego to ani specjalnie mnie to nawet nie interesuje. Nie jestem gitarowym onanistą, który przypierdala się, że na Gibsonie koło gryfu marszczy mi się lakier. Jebie mnie to zwyczajnie. Ma grać, ma stroić.
Ma toto dwa humbuckery, które nie powinny grać bo są chińskie. Ale grają. I to mają taki sygnał, że na kanale, na którym na Łosiu (różowy Witkowski z łosiem na desce
) normalnie mam w zasadzie czyste, na tym LAG'u mam... gain. Może nie jakiś higain ale coś na zasadzie JCM900 odkręcone na 6. Więc sygnał bardzo mocny.
Co więcej? Progi równo nabite, skala 25'5, deska z lipy, podstrunnica palisander. Wsjo. Będę na niej grał z Licoreą, bo ma zajebisty, neurosisowy wygląd. Ale czego spodziewać się po czymś co nazywa się
IMPERATOR 66 Std?
Chcecie wiedzieć, ile to kosztuje w sklepie? Szeset. A na wet niecałe szeset bo pięset ziewieziesiąt ziewięś. Uwielbiam zakupy w Lidlu