Chwilę czekałem z pochwaleniem się swoim nowym nabytkiem, ale po pierwsze - nie chciałem dzielić skóry na żywym niedźwiedziu (bo dopiero dzisiaj odpaliłem 'toto' na sensownym sprzęcie) - a po drugie - miałem krótką przerwę w giercowaniu

Szanowni Państwo, przed Wami mój wieloletni, w końcu spełniony GAS - Gibson Flying V!!!
But first things first! Do wykonania wiosła nie można się doczepić, wszystko jest wykonane perfekcyjnie, zero niedociągnięć i bubli. Po ustawieniu i przestrojeniu do D zaczęła spełniać swoje wszystkie wymagania.
Dzisiaj w końcu wybrałem się na salę, gdzie podpiąłem rzeczoną 'pannę' do zestawu Marshall JVM 410H + Marshall 1960A. Wcześniej macałem ją jedynie w domu na PODzie 2.0, więc... wiadomo

Na clean'ach łądnie, poprawnie, ni ma się do czego przyebać, ale wiadomo że nie do czystej to wiosło zostało stworzone. Jak odpaliłem przestery, to w momencie moja szczęka ze 180 cm opadła na ziemię z wielkim łomotem - nosz jak ta gitara nakur***!!! To jest niemożliwe, jak ona brzmi przy tak niewielkiej ilości drewna... dół wyciska taki, że mi jajka się trzęsły - no szatan, blasty, Benedykt XVI! A jak opuściłem się do drop C-

Jestem mega zadowolony, teraz czekamy na zaprawę w boju.
Na domiar wszystkiego do celów domowych ostatnio zaopatrzyłem się w mniejszego brata mojej 1960A - czyli 1922

Poręczne, lekkie, a na dwóch 12''

Stąd też w temacie 'New Cab Day'. Ogólnie paka drugoplanowa, na próby z drugim zespołem, ew. przy problemach z transportem 4x12''.
Fota: