Opowiedzcie jak to u was było z tą gitarą, że się za to zabraliście:D
Jaki pierwszy utwór, frazę zagraliście. Co myśleliście na temat sprzętu do grania i jakie były wasze ówczesne marzenia jeśli chodzi o graty.
Jaki był wasz pierwszy sprzęt(przyznawać się teraz:) i sytuacje(te śmieszne) z nim związane.
Oraz wasze ulubione teorie które powiedział wam kolegi kolega w które święcie wierzyliście:D
oraz inne upokarzające rzeczy które się wam przytrafiły:) oraz wasi ówcześni idole
U mnie było to tak.
Od wczesnych lat dziecięcych tata dawał mi gitarę ale mnie to kompletnie nie kręciło. Kolega dostał gitarę na gwiazdkę i w tym samym dniu poprosiłem tatę żeby mi dał swoją gitarę. Po tygodniu umiałem grać intro ONE, Smoke on the Wather(tylko początek). Mój pierwszy sprzęt to był akustyk ibaneza(należał do mojego taty) a po ok 7miesiącach fender squier(wujka)
z którego wypadały mi progi, urwał się mostek oraz gitara miała kilometrową akcje!!:D co do mitów to myślałem że brzmienie idzie, tylko i wyłącznie, z gitary a wzmak może bylejaki, a moi koledzy święcie mnie w tym utwierdzali:D Oznaką zajebistości było jak ktoś zagrał jakieś solo z bendem! moim marzeniem był ibanez rg170. Ja jarałem się dragonforce