Cześć,
Z racji nowego nabytku i zdaje się małej popularności tego wzmacniacza stwierdziłem, że warto by coś o nim naskrobać.
Rozglądałem się za wzmacniaczem, który miałby raczej "oldschoolowo rockowy" charakter, nastawiając się przy tym na eksperymenty z przesterami/fuzzami.
Na Orange mnie nie stać także pierwszymi moimi typami były Laney GH albo AOR i JCM-y. Przeglądając allegro natrafiłem na egzemplarz Hiwatta HGS 100, ograć nie miałem gdzie, sensownych próbek na yt praktycznie wcale. Cena kusząca, więc stwierdziłem, że zaryzykuję
.
Ryzyko się opłaciło, wzmaczniacz przerósł moje oczekiwania. Istny generator gruzu o jaki mi chodziło. Gdzieś spotkałem się z opinią, że może brakować mu gain'u, co okazało się kompletną nieprawdą. Przesterowany kanał nawet bez włączania trybu Higain spokojnie nadaje się do łojenia. Im bardziej rozkręcany jest mid tym bardziej przester nabiera fuzzowatego charakteru zaczynając trochę przypominać ten z Bossa HM-2.
Jest ciężko i soczyście. Jeśli ktoś gra w sludgowo-doomowych klimatach to powinien wziąć tego wzmaka pod uwagę
Niezbyt ostra fotka:
Spoiler I bieda próbka z telefonu:
Spoiler