ELO MORDY! Już od dłuższego czasu [...]
Kupiłem Gibsona.
Kurwi.
Gryf 50tka. Mógłby być grubszy, ale to target na drugie wiosło
.
Lakier zmieniała firma z Krakowa. Wszystko się zgadza. Zakochałem się. Nie oddam.
EDIT:
A wiec... Już od dłuższego czasu, jako fan Ibaneza i Music Mana, chciałem kupić sobie Gibsona, bo słyszałem legendy jak to kurwio i w ogóle fajne mniam, ale ni chuja nie mogłem się przełamać. Niewygodne toto dla mnie było jakieś. Na siedząco uwiera mnie w cycka. W pewnym momencie napisał do mnie Gałek coby może się wódeczki napić. Myślę "kurwa", bo myślę raczej zwięźle, "czemu by nie?". No i poszłem (bo szybko) do niego. Napiliśmy się wódeczki, pograłem na Gibsonie i wróciłem do domu. Rano (hehe) budzę się, patrzę w róg pokoju a tam... dwa futerały? Głowa myślą nieskalana, czarna dziura. Składam puzzle, nie wiem co się dzieje. Podchodzę, otwieram, a tam Gibson! Myślę sobie "o kurwa", bo myślę raczej zwięźle,"jak to się mogło stać?". Podbiegam do komputera. Wchodzę na konto... Tak, nie myliłem się. Otumaniony 40%tową ambrozją, pozostawiony na pastwę losu kupiłem Gibsona. Długo tego załowałem. Spojrzeliśmy na siebie jak odwieczni wrogowie. Starcie było nieuniknione. Po pewnym czasie tej owocnej bitwy zaprzyjaźniliśmy się. Zauważyliśmy że jednak pasujemy do siebie. To było najdłuższe 10 sekund mojego życia.
POZDRO! Spoiler