Witam. Po lekturze wątku o koncertach w którym padło stwierdzenie, że lepsze granie przez gówniane przody niż granie z tyłów podjęliśmy próbę nagłośnienia kapeli przez power mixer wokalisty.
Czy taki zestaw wystarczy?
Chcemy przez to puścić wokla dwa wiesła i może bas. Póki co bębny odpuszczam.
Wczorajsze próby podłączenia samych gitar to była jedna wielka porażka. Piece trzeba było wykastrować żeby nie zagłuszały przodów. Brzmienie z przodów to czysta siara. Nie dało się tego opanować EQ powermixera do tego dochodzą wszechobecne sprzężenia. W miarę zadowalające brzmienie można było uzyskać jedynie przy niezadawalającej głośności. Jeżli odkręciło się powermixer na tyle, żeby przody przebijały się przez bębny to nie dość, że się zatykał to jeszcze wszystko dookoła sprzęgało. Na dodstek nie mam pojęcia jak na tym sprzęcie rozrzucić wiosła w panoramie. Być może, ze w warunkach koncertowych w większej sali dało by się to jakoś nagłośnić ale w małej salce prób to porażka na całej linii.
Jakieś rady jak ustawić głośność pieców i całość mixera? Czy to nie do zrobienia przy akceptowalnym brzmieniu i dać siobie spokój i grać dalej z tyłów?
Ja ostatnio kręciłem koncert absynthu na dwoch monitorach polanskiego z subbasem za pomocą dwóch małych mikserów i dało radę. Koncówka 2x700 i jedna 530W na subbas. Tylko końcówki miałem takie prawdziwe, ciężkie, a nie te tanie cyfrowe gówno, któremu permanentnie brakuje prądu bo ich impulsowe zasilacze nie dają rady go z siebie wypluć.
Oczywiscie te gitary to nagłasniacie mikrofonami, co ?
Przody zgodnie z nazwą stały przed kapelą, a nie za, tak ?