Jako, że jestem szczęśliwym posiadaczem tego zacnego i kultowego efektu - parę słów o nim.
Udało mi się wyrwać to cacko za 380 zł (?!) na allegro, w zeszłym roku na wakacjach. Zakochałem się od pierwszego wejrzenia, tudzież pierwszego słyszenia. Jak wiadomo wszem i wobec, używa go John Mayer, mój guru, gitarowy bóg, przewodnik i nauczyciel. Stąd moje zainteresowanie tym efektem.
Trzeba trochę posiedzieć, żeby ukręcić pożądany dźwięk. Jest nieokrzesany, niegrzeczny, niespokojny, ale jeśli poświęci się mu więcej ni 5 minut, odwdzięcza się kwintesencją przesterowanego sygnału w postaci iście lampowego overdrivu.
Doskonale brzmi ze stratocasterem. Doskonale również z Les Paulem, z tym że podkreślę - na tym samych ustawieniach brzmi inaczej z jedną i drugą gitarą. To jest najlepsze, niespotykana różnorodność w zależności od gitary.
Nie wolno przesadzać z potencjometrem VOLUME. Bo wtedy mogą popękać nie tylko bębenki, ale również wszystkie szyby dookoła.
Moje ustawienia widoczne na zdjęciu. Trochę inne od Mayera. Używam go, w zależności od potrzeby, w opcjach: bb sam, bb + mxr micro amp, bb + ts9.
Próbki brzmieniowe są dostępne na youtube.
Ostatnio pojawił się na allegro taki efekt za 800 zł. Jest wart każdej złotówki, jednak nie dowie się ten, kto nie zagra na nim na dużej scenie ^^
Dodam tylko, że nie obce mi są stompboxy tego typu. Ogrywałem dziesiątki efektów, to jest moje hobby, moja pasja, jestem freakiem jeśli chodzi o efekty gitarowe.
Z chęcią poznam wasze opinie na temat Bluesbreakera MK1.
Niskobudżetowy Bluesbreaker II to shit. O.