O Gibonie pisałem już w "Naszej trzodzie..." (taki tygodnik dla rolników), ale za mało było ochów i achów, a nie po to kupowałem Gibsona żeby ten fakt przeszedł niezauważony. Powtórzę więc:
Gibson LP Studio GEM Amethyst 1996GEM to limitowana seria (produkowana w latach 1996-1998). Specka standardowa jak dla modeli Studio, oprócz tego że ma wsadzone P90 i kolorek jednego z 5 kamieni jubilerskich, w tym przypadku ametystu.
 |
Detale |
Gitarkę dostałem jako gratis do zajebistego wintydżowego skórzanego futerału Gibsona.
O ile Artist to bardzo fajna gitarka, to ten Gibol naprawdę gra i śpiewa. Ciężki skurwiel, ale dzięki temu jest mięso. P-90 w LP dość trafnie opisywał już Domin w którymś topicu. Szumią i nie są to iemdżi, dlatego są biutiful. Soundy a'la kjuss czy tul są na wyciągnięcie ręki (podobnie jak w squierze za 300 zeta, tylko w tym przypadku mniejszy wstyd).
Gitarka nie jest czarna, jak można sądzić po niektórych fotkach, tylko raczej śliwkowa.

Jakiś czas wcześniej sprawiłem sobie tunerek
Peterson StroboClip, bo po pozbyciu się pedalboardu jedyny tuner jaki mi został, to ten w podzie. Bardzo poręczne i dokładne urządzenie (podobno 0,1 centa; jak złapać kamerton widełkowy, to faktycznie wychodzi idealne A). Najtańszy stroboskopowy tuner z oferty Syna Piotra. Zaletą jest przetwornik piezoelektryczny, dzięki czemu nie trzeba się do niego wpinać, tylko zaczepiamy go klipsem na główce instrumentu i jazda. Bardziej go widzę w zastosowaniu domowo-lutniczym, niż na scenie (dość łatwo go zgubić albo zajebać).
Proszę o pytania, komentarze, pokutę i rozgrzeszenie.