Tak to się zaczęło:
Pics:a w tym miejscu zapomniałem że świat istnieje i zacząłem sie bawić folią
:
Wróciłem na ziemię:
Story:GAS to okrutna choroba. Wyszczupla portfele, rozbija związki, wyniszcza organizm, a w działaniach tych jest bezlitosny. Ta historia, to historia młodego mężczyzny, który odbył wędrówkę w nieznane zakątki własnego sumienia i dokonał niemozliwego: zaspokoił potwora zwanego...
...Guitar Acquisition Syndrome.
Jesienią 2009 roku pańskiego wspomniany młody mężczyzna, szczęśliwy w związku, posiadający, jakby sie wydawać mogło, sprzęt marzeń, podjął śmiałą decyzję. Zakupił swoją pierwszą gitarę co strun miała sześć i jeszcze jedną. Instrument ów magicznym był, gdyż nosił na sobie wyrytą runę z elfim zakleciem: Loomis. Nabycie tego instrumentu spotkało się z wielkim festynem w miejscowosci nowego właściciela. Wszyscy jedli, pili i bawili się, podczas gdy młody mężczyzna odkrywał najnowszy nabytek niczym ciało niewieście.
Dni płynęły mu spokojnie, leniwie wręcz. Razem spędzali całe dnie poznając sie jeszcze lepiej. Nic nie mogło zakłócic tej sielanki. Albo prawie nic, ale o tym miał sie przekonać nasz bohater juz wkrótce.
Złe dni, które nadeszły, spowodowały nieodwracalne zmiany. Nasz bohater zapadł na okrutną i wycieńczającą organizm chorobę: Guitar Acquisition Syndrome.
Nie mógł spać, nic nie jadł, schudł biedaczyna prawie dwa kilo. Poradzić sobie z tym mógł tylko w jeden sposób i doskonale o tym wiedział. Musiał odbyć wędrówkę. Samotną wędrówkę. Musiał porzucić to co kochał. Musiał zaspokoić okrutny GAS.
I nadszedł w końcu ten dzień. W karczmnie zawisło ogłoszenie. "Sprzedam instrument co strun ma sześć i jeszcze dwie". To była wielka szansa, której nie mógł przegapić. Postanowił zaryzykować wszystko co posiadał. W 3 dni później było juz po wszystkim. Oddał to co kochał w dobre ręce, a z innych dobrych rąk otrzymał oręże potężniejsze od wszystkich, noszace znamię szatana. Perihellium się zwało. Nasz bohater zyskał mozliwość jakiej nie miał nigdy wcześniej. Otóż stały otworem przed nim zupełnie nowe, niezbadane obszary. Jednak stara miłość nie rdzewieje. Wraz z rosnącą miłością do nowego nabytku rosła również tęsknota. Wielka, nie do opisania. Tęsknota za instrumentem, co miał strun 6 i jeszcze jedną.
Mijały dni i miesiące. Nastał rok 10. Nasz bohater czas spędzał na całodziennych zabawach, ale rowniez wspomnieniach. Perihellium stała się jak córka. Kochał ją szczerze, ale wiedział, że będzie musiał dać jej wkrótce odejść. I nastał w końcu ten dzień. Pozwolił jej iść własną drogą. Odeszła. Zostawiła po sobie miłe wspomnienia, ale nie tęsknotę. Ta narastała od dawien dawna i dotyczyła tej jedynej. Mijały kolejne chłodne miesiące, spędzone na poszukiwaniu swojego dawnego oręża co strun mialo sześć i jeszcze jedną. I niespodziewanie, po wielomiesięcznych poszukiwaniach znów nastał czas radosny. W karczmie natrafił na ogłoszenie, mówiące, ze ukochana co strun ma sześć i jeszcze jedną teskni do swojego wybranka. Nie myślał długo. Pamiętając o magicznej runie elfiej i radości jaką mu przyniosła, postanowił, że podejmie ryzyko zdobycia swojego najukochańszego oręża. I tak też się stało. Z pomocą i wsprciem nieznanej nikomu z Was niewiasty udało się naszemu bohaterowi odzyskać utracona miłość. A wróciła ona odmieniona, potężniejsza. Nie tylko nosiła na sobie te samą magiczną runę naniesioną starannie przez Elfów Ze Wschodu. Posiadała równiez lokalnie znane znamię szatana. Hellfire Ci ono się zwie. Od tej pory mężczyzna podjął decyzję. Nie da już odejść swej miłości. Nie odda tego oręża w inne dobre ręce, gdyz jego ręce sią dla niej najlepsze.
I tak konczy się ta opowieść. Opowieść o zazdrosci, radosci i wielkiej sile, która pokonała wszystko.
A teraz na serio. Gitarka wróciła prawie taka jak ja wysłałem, posiada inne pupy (merliny Hellfire) oraz nosi ślady użytkowania, ale nic co by raziło. Dodatkowo ma puszpula = rozłączane cewki. o zapierdala niemilosiernie
Gitarę juz miałem raz, więc nie ma efektu wow i potweirdzilo sie to co zapamiętałem. Zajebiste wiosło. Ma teraz to, czego mi brakowało gdy miało 707. Nie ma tego nieprzyjemnego "klangu". Do merlinów jestem juz przyzwyczajony, bo Hellfaję kocham od dawna, więc na 100% zostaje w wiośle.
Paczka szła do mnie kurierem DHL i tu sie bardzo zawiodłem. W czwartek została wysłana, w piątek miała przyjść. W domu bylem do 12 i nie przyszła, jak wróciłem (ok północy) nie zastałem żadnego powiadomienia w skrzynce. Nie dostałem równiez żadnego smsa ani telefonu. Nawet jakby puscił strzałkę to bym oddzwonił, ale nic, przyjeżdżam i nichuja nie widać śladu po kurierze. Zajrzałem na internetowe śledzenie przesyłki i ujrzałem ładny napis:
18-09-2010 Dostarczono: /nazwisko sąsiada/
Wszystko fajnie ale, kurwa, blok ma 10 pięter co daje wchuj mieszkań, a ja mieszkam tu od 2 tygodni i nie znam nazwisk sąsiadów. Gitara się znalazła, poznałem sąsiadów (swoją droga zajebiści i młodzi ludzie), ale dla przyzwoitości nawet karteczka od kuriera w drzwiach by sie przydała z nawet chamskim napisem "biegaj chuju pod szesnastke".
Nie wiem czy jakość tych usług mam rozumiec jako wynik tego ze gitarę zażyczyłem sobie aby była wysłana przez wysylajnajtaniej.pl a nie bezpośrednio w DHL.
No cóż, przyoszczędziłem, to mam za swoje.
I na zakonczenie publiczny wielki thx dla kolegi
crushingattack. Dzieki stary za deala, kocham Cię :*
PS. Apel. Jako że wiosło ma u mnie dożywocie, jesli kiedykolwiek przyjdzie mi kretynski pomysł żeby je puscić, bo jakas ósemka mnie zagasuje, to jebnijcie mnie cegłówką po ryju.