Jestem fanboy'em PRS'ów, przyznaję się bez bicia. Dlatego nie wiele czasu musiało minąć, żebym za nimi zatęsknił po sprzedaniu Tremonti'ego. Próbowałem się pocieszyć Gibsonem (Bitch please) i ESP (lepiej, ale wciąż nie to), aż w końcu stwierdziłem "pierdolę, muszę mieć znowu Piera". Wystawiłem ESP na wymianę z nadzieją, że ktoś się zgłosi z jakimś fajnym CE/McCarty. Aż nie dawno na orgu wylądował niebieski CE 24. Właściciel szukał m. in. coś lespaulopodobnego, więc zaproponowałem ESP. Ku mojemu zdziwieniu, zgodził się. Facet okazał się Polakiem mieszkającym w Berlinie. Od razu obawiałem się trochę o to jak się zamienimy (nie chciał wysyłać), ale umówiliśmy się na granicy w Słubicach. Kilka godzin w pociągu, kilka kilometrów pieszo i wróciłem do domu z takim o to skarbem:
Rocznik 2001, stan praktycznie mint, żadnych modyfikacji. Niestety nie mogę się wypowiedzieć o brzmieniu, bo mam ją od soboty a będąc ostatni raz u rodziców zostawiłem kabel i nie miałem jak się do wzmaka podłączyć. Wypowiem się dopiero w niedzielę. Z dechy za to brzmi głośno i klarownie. Strój trzyma wyśmienicie i bardzo dobrze leży mi w łapie. Dawno się tak nie jarałem nowym wiosłem.
Zaprawdę powiadam wam. Jeżeli kiedykolwiek wpadnę na pomysł, żeby sprzedać PRS'a, to pierdolnijcie mnie ostro w mordę żeby mi przeszło (chyba, że wtedy będę miał już ich kilka.