Cześć,
witam ponownie z kraju śniegiem stojącego. Kilka minut temu wróciłem z koncertu FF i Devina i nie chce mi się jeszcze spać- także relacja na świeżo
Znowu klub The Circus, tak jak w przypadku koncertu Vai'a z którego relację zamieściłem wcześniej.
Wbijam lekko spóźniony, FF już na scenie po pierwszym kawałku. Myślałem, że FF będą headlinerem, ale luz, pewnie byli dzień wcześniej (były dwie daty w Helsinkach). No i co mnie zdziwiło, żadnego młyna, co więcej luzy pod sceny, balkony zamknięte... WTF !?
Ok, pewnie większość metaluchów z Finlandii wbiła na wczorajszy koncert i na dziś zostały niedobitki.
Ale co tam- dzięki temu mogłem swobodnie poruszać się po płycie, stanąć metr od Dina, czy też później w sweet spocie
Ogólnie można było odnieść wrażenie, że jesteś na prywatnym koncercie specjalnie dla Ciebie
Sam występ- sporo z nowej płyty.. ciekawe czemu ? Poza tym oczywiście wszystkie standardy odegrane- jak na każdym jazzowym zlocie.
Brzmienie OK, jak to zwykle w The Circus, niestety widać było już ciążący na FF staż. Chałturka jak nic, na szczęście nie był to pierwszy ich koncert na jakim byłem, bo inaczej wrażenia nie byłyby najlepsze. Wyraz twarzy Dina zdradzał znudzenie niestety. Z drugiej strony nie dziwię mu się, grając dzień po dniu dla smutnych jak pizda Finów. Strasznie nieruchawi byli i więcej ich chyba siedziało w kiblu niż pod sceną.
Anyway, FF skończyło Replicą i zaczęli się uwijać techniczni Devina.
I co się dzieje ? WTF, nagle te 2 tys. Finów, których się spodziewałem zastać dziś w klubie zwala się pod scenę. Nie wiem skąd wylegli ale w 3 min. zrobiło się tłoczno. Czyli tak jak powinno być od początku
Okazało się, że większość przyszła na DTP i ogólnie ludki są maniakami Devina. W sumie, po tym koncercie się nie dziwie i nie mam już żadnych wątpliwości dlaczego. Techniczni zrobili świetną robotę i w 15min. zespół był gotowy do wjazdu na scenę. Dodatkowo oczekiwanie umilały absurdalne filmiki z Ziltoidem w roli głównej
O ile zawsze lubiłem SYL, to DTP słuchałem z obowiązku i jakoś mega długo mi nie zostawało to w pamięci. Jednym uchem wchodziło, drugim wypadało. Ale kurwa...
Devin wszedł i tak rozruszał publike od pierwszych dzwiekow ze nie mam slow. Gosc ma genialną mimikę i gadane
Był klimat metalowej beki, absurdu, przedszkolnych klimatów i wspólnego machania rękami
Znowu było sporo hiciorów, także dla każdego coś miłego. Doskonale odegrane, doskonały szoł, no miazga.
No i na pochybel wszystkim ajbanezowcom i pedałom Devin jechał na swoich wydmuszkach z eFami i mostkiem Bigsby
Kilku kawałków mi zabrakło - jak More czy Addicted, ale ogólnie była taka jazda, że tego nie odczuwam za mocno.
Doskonała metalowa opera, piekielnie dobry wokal live, dla lubiących są też elementy szredu, kiedy to Devin wymiatając robi debilnie śmieszne miny- no cudna komedia
Jestem mega rad, że poszedłem, bo bałem się że będzie zamuła, a tu taka piękna niespodzianka. Dobrze wydane pieniądze i kto może niech szykuje się na daty w PL - w Wawie i Poznaniu. POLECAM !