A u mnie taki klimat:
ponieważ dzięki Dawkinsowi i jego "Samolubnemu Genowi" zawdzięczam zakończenie wieloletniego i mozolnego odnajdywania sensu życia
, wystarczyła mi taka wizja, że leżę sobie stary, umieram i myślę. I że mam co wspominać, różne kraje, dobre chwile, że wiem, że moje dzieciaki do czegoś w życiu doszły, że są dobrymi ludźmi. Że są zdrowe - i ich dzieci też. Że na koncie jest sumka dla nich i może z jakiegoś powodu parę osób będzie mnie pamiętać, jak już rozstanę się z nieodłącznym i najważniejszym towarzyszem życia - oddechem.