jak dla mnei to najprosciej mowiac skale to po prostu takie jakby sciagawki zestawow dzwiekow (a wlasciwie interwalow pomiedzy nimi), ktore razem zestawione w kompozycji nakladaja dany charakter utworowi (wesoly, smutny, mroczny itp), jak juz na wyczucie ci czegos brak (cos nie pasi, ale nie wiesz co - zagladasz do sciagawki pod postacia skal i ew innych rozkmin teorii muzyki) albo po prostu szukasz inspiracji jakby tu od dupy strony do czegos podejsc (np osluchujesz sie z jakimis orientalnymi skalami, zamaist po prostu przelamywac nasze oklepane kosciolowe - co potrafi przynosic fajne pomysly)
a ja i tak twierdze, ze np a-moll i c-dur, czyli teoretycznie przeciwienstwa (smutne i wesole) to inny wycinek dokladnie tej samej skali, dlatego jak ktos chce to i na durowych (wesolych) skalach moze ulozyc cos smutnego, a na molowych (smutnych) radosnego. tylko owe smutek i radosc jednak beda brzmiec jakos tak...inaczej
i komponowanie z klockow lego budujac utwor calkowicie "intelektualnie" na podstawie skal jest o kant dupy rozbic, lepiej sie opierac na swoim wyczuciu i z teorii kozystac wtedy, keidy jest sie w ciemnej dupie z jakims kawalkiem i ma sie problem ze znalezieniem rozwiazania na jakis problem z harmonia w nim. no chyba ze ktos lubi muze w stylu dream theatre