Tadeo - ja mam to samo. bardzo sie przywiazuje, do wiosel szczegolnie, do wzmacniaczy i reszty drobnicy mniej. wlasnie teraz mam z tym spory problem
generalnie w zyciu nie sprzedalem zadnego ze swoich wiosel. jedyne co, to sprzedalem bialego Fenixa, z tym ze kupilem go stricte na handel i w zyciu nie traktowalem jako swojego. pierwszego elektryka mam skitranego w kącie, w sumie glownie dobrze wyglada, bo sie nie nadaje do grania - manualnie, i poza tym ma 44 lata i sie troche zuzyl w paru newralgicznych miesjach. nie dostalbym za niego tyle, ile dla mnie jest wart. Pearla mam, chociaz nawet chcialem go sprzedac raz i drugi, ale mimo to zostaje i sam nie wiem co z nim zrobic. zajebiscie go lubie, mam kupe fajnych wspomnien i druga kupe rzeczy ktore mnie wkurwiaja, za to kompletnie nie uzywam go czynnie ani na probach, ani na koncertach nie wyjdzie poza role zapasowej gitary. moglbym w niej grzebac i zrobic z niej mega inne wioslo, ale zal mi pieniedzy, bo noz widelec daloby rade nagle kupic co innego? jest jeszcze klasyk ktory bedzie sie kurzyl chyba do konca swiata. Gibsona uzywam czynnie, ale niedlugo planuje mu remont, wymiana progow i takie tam. mam jeszcze hollow-body ktore ma moj perkusista i chyba nawet na nim nie gra. niezle wioslo, ale budzetowka, taniocha, jest duzo rzeczy ktore trzebaby w niej poprawic, a nie widze sensu inwestowania w wioslo za 600 zeta. wszystkich tych wiosel nie sprzedaje, bo nie mam serca, bo je lubie, bo sie przywiazalem, bo z zasady nie sprzedaje swoich gitar, e te ce.
tyle ze - kuchnia mac - na kiego chuja mi tyle gitar? przeciez ja uzywam jednej. jak mi struna pizgnie, to zmieniam strune, nie gitare. praktycznie moglbym to ograniczyc do trzymania dwoch wiosel, dbania o nie, reszte puscic w swiat, bo nie dosc, ze sie marnuja, to jeszcze moglyby sie komus przydac! kazde jest niezle jak na swoja klase, niektore zajebiste (Pearl na ten przyklad, podczas nagrywania w ogole nie podejrzewalem ze go uzyje, a jednak). do tego to jest wszystko zamrozona gotowka, za ktora moznaby kupic cos naprawde zajebistego. a do tego ktos mialby wiecej radochy z tych wiosel niz ja.
wzmaki, paki, efekty to inna bajka, przychodzi i wychodzi, chociaz mam juz 1960A ktorej podobno nie mam zamiaru sprzedawac...
kurwa, to jest zbieractwo, jebane kolekcjonerstwo, a nie granie. jestesmy muzykami, nie jakimis pipami co w wieku 60 lat beda przy stole wigilijnym opowiadac o swoich gitarach wnukom! i to mnie martwi najbardziej. powoli dojrzewam zeby zrobic remanent i zbedne rzeczy wypierdolic. niech to sie komus przyda, mi sie chyba juz nie przydaje.