tylko co masz na myśli pisząc za mało prawdziwości i szatana? 
taki black/death jest dla mnie ciekawszy niż kapelki pokroju Kredek albo polskiego kiedyś debiutującego Belfegora z Szydłowca he he, tak zwane piszczenie krwią do mikrofonu i wtedy kapela jest tru...
fajne nie?
Nie lubię Behemota, nie lubię kredek, nie lubię dimmu, nie lubię ogólnie tego rodzaju black/death metalu, tego nazwijmy to popularnego, znnego. Wolę produkcje Satyricon, 1349 czy Carpathian Forest. Nie chodzi o jakiś tam pieprzony true-pagan-black, ale to do mnie dociera. Trochę mniej spuszczania się nad muzyką, a więcej muzyki

Pisząc to chodzi mi bardziej o to, że drzaźni mnie mocno, iż w obecnych czasach wszyscy mówią o brzmieniu, walą konia lub wsadzają w pupę różne przedmioty. Dotyczy to głównie tej muzy nazwijmy ją technicznie mocniej zaawansowanej. Fajnie, że Behemot odnosi sukcesy, bo Vader zjadł własny ogon, ale nie uważam, że są aż tak w pytę. Co do bębnów. W tego rodzaju muzyce bez triggera ani rusz, a selektywnie jest aż za bardzo.