
Nareszcie skończyłem Planescape: Torment, do którego się przymierzałem chyba całe życie i nigdy nie udało mi się tego przejść od deski do deski. Mechanicznie i jeśli chodzi o UX interfejsu i questów zestarzała się jak mleko, nawet jak na cRPG, ale fabularno-filozoficzne mięso rozgrywki to najlepsza książka, w jaką grałem. Chyba żadna inna gra tak nie zasługuje na remake (celowo nie mówię remaster, bo mnóstwo by trzeba było przearanżować) i jeśli ktoś też latami odkłada zagranie, to gorąco zachęcam, żeby się zmusić i przemęczyć pierwszych kilka godzin, bo im bliżej końca, tym większy to jest triumf ludzkiej kreatywności. Skrajnie idiosynkratyczne, momentami wkurwiające tak, że chce się gryźć tynk ze ścian, ale arcydzieło.