JPRDL.......... Wypadek, czyli nie stłuczka. Ale żyjesz!
Bat, co brał udział w wypadku (jako pasażer) i nie wszyscy wyszli żywi...
Po prawdzie to z tym "wypadkiem" mogłem przesadzić. Dosłownie rowerem wpadłem na samochód na przejeździe, się z panem kierowcą po prostu nie zauważyliśmy dopóki nie zaryłem mu twarzą w bok auta.
W zasadzie moja własna wina i nie mam do nikogo o to pretensji.
W poniedziałek wracam jeszcze do szpitala żeby mi jeszcze trochę ten nos wyprostowali, ale jak pomyślę o bólu, to mi się aż jaja kurczą.