Autor Wątek: Filmiki [Te głupje i mondre]  (Przeczytany 746150 razy)

Offline fireboy

  • Pr0
  • Wiadomości: 542
    • Toughest Firefighter Alive
Pan doktor generalnie wypełnia swoje filmy na okrągło tym samym, ale mogę się ze znakomitą większością zgodzić. Co prawda wątek Fit dawno umarł, ale stosuję bardzo podobne zasady od listopada zeszłego roku.
W zegarku mam ustawione 10.000 jako cel, ale średnia roczna na dziś to ponad 12.000 dziennie. Do tego zone2. Na początku było ciężko, bo żeby utrzymać się w górnej granicy na początku nie czułem, że biegnę. Przy bieganiu zawsze miałem dość wysokie tętno, nie czując się zmęczonym. Od stycznia mniej więcej 80% biegania robiłem w zone2. Na poczatku to było ponad 6:30 min/km. To jest na prawdę wolno. Wszyscy mnie wyprzedzali i to nie było fajne, ale wytrzymałem. W sierpniu przy tym samym tętnie biegłem 5:15-5:30. Co prawda teraz mi się pokomplikowało i musiałem mieć zrobioną operację, po której muszę zrobić ok 3 miesiące przerwy od intensywnego wysiłku i baaaaardzo powoli uruchamiać wszystkie aktywności, żeby nie zepsuć tego co zostało zrobione.
Jeśli chodzi o jedzenie to starałem sie trzymac 2300 kcal. Najważniejsze było białko zeby dobić to wymaganego limitu, reszta jak leci. Zainstalowałem Fitatu i wbijałem KAŻDĄ rzecz którą zjadłem. Jak okazało się, że o 16:00 osiągnąłem limit to koniec - tylko woda do końca dnia. Starałem sie robię IF 16/8 w godz 12:00-20:00, ale nie jakoś z religijnym podejściem. Od siebie dodam, że bardzo dobrze działają też posty. Dorzuciłem je z czasem w piątki, tzn jadłem kolację w czwartek a następny posiłek w sobotę. Bardzo dobrze to robi organizmowi. Z ok 108 kg 01 stycznia zszedłem do ok 89 kg teraz. Lustro mi mówi, że lepiej nie wyglądałem nigdy i podobnie z tym jak się czuję. Do czasu opeacji czułem, że jestem w życiowej formie. Są oczywiście rzeczy, na które nie mamy wpływu (tak jak ta operacja, czy inne niespodzianki zdrowotne), ale nie można wychodzić z założenia, że i tak kiedyś umrę i nawet jak będę mega fit to w przypadku choróbska nic to nie da. To raczej ślepa ścieżka. Dodam tylko, że mi to sprawia przyjemność i nie wciskam na siłę nikomu że nie ma innej drogi. Dalej mam kumpli co co dzień 2l  coli piją i jedzą co dzień fastfoody. Ja też kebabem nie pogardzę, ale niekoniecznie codziennie.

Reasumując polecam.

Wysłane przy użyciu Tapatalka