1. Idę na imprezę z dziewczyną, na którą zaprosiła ją znajoma, która studiuje prawo.
2. Są tam też koleżanki z roku tej znajomej z prawa.
3. Ogólnie jest średnio i zbieram się już do wyjścia.
4. Jedna z tych lasek z prawa (która już wcześniej zrobiła na mnie wrażenie kucowatej, bo mówiła jakieś dyrdymały o szczepionkach) mówi, że zaprasza na domówkę 20.04.
5. Moja dziewczyna pyta, co za okazja? Czyjeś urodziny?
6. Tamta, że Adolfa Hitlera i to będzie zabawna okazja, żeby połączyć to wspaniałe wydarzenie z tym, że 420 to symboliczna w kulturze palaczy marihuany, więc poza jakimś torcikiem czy zaśpiewami będzie palenie w kółeczku.
7. Satelitarne względem niej dziewczyny chichrają (choć na szczęście co kilka normalniejszych tylko się żenuje).
7. Mam minę, jakbym patrzył na wór gówna.
Czyli w skrócie pełen intelektualny pakiet "mam 20-parę lat, próbuję być fajna i kontrowersyjna" - ja na takich ludzi mam normalnie uczulenie, a rocznica urodzin Hitlera (która numerologicznie koreluje z typowym dla kultury palaczy zielska 420) jako fajnie-kontrowersyjny powód do imprezki to dla mnie apogeum głupoty.
