zorro, aż mnie refleksja wzięła nad moimi planami na życie...
Trochę zbyt cukierkowo patrzyłem na mój wymarzony biznes i wygląda na to, że prawdopodobnie będę musiał olać marzenia na rzecz szeroko rozumianej "kariery".
Gdybym chociaż był dobry w tym, co studiuję.
Wkurwia mnie to, że moja siostra(romanistyka UW) ma 900h zajęć rocznie, a ja(Elka PW) 900 co semestr.
Słowem, jak ona miała 21h tygodniowo, to był dla niej zapierdol, a jak ja miałem 24h/tydzień to dla mnie był to lajt.
Aha, i fryzjerka obcięła mnie tak, że teraz wyglądam, jakbym łysiał.