Przestańcie robić uwagi personalne. To nie ma sensu i źle wpływa na flow dyskusji. Wegetarianina nie przekonasz do krwistego steaka.
Ja uważam, że Polska jest bardzo rozrzutnym krajem. Wydaje za dużo i źle. Płacę ponad 5 koła miesięcznie za zusy i dochodowy (VATowcem nie mogę być). Na utrzymanie domu (opłaty, internety, komórki) i jedzenie wydaję około 2,5 kPLN na miesiąc. To KURWA dwa razy więcej rozpierdala ten kraj kasy niż moje minimum "rurkowca". Na co?
Systemy emerytalny i leczniczy są nieszczelne. Aparat administracyjny jest przerośnięty ponad wszelką miarę, nieskuteczny, skorumpowany i nepotyczny. Utrzymywanie tego dziadostwa z podatków mnie wkurwia. Wkurwia mnie lenistwo i nieudaczność ludzi - bo im nigdy nie jest dość. Wkurwia mnie lizanie dupy leniom, nierobom i nieudacznikom.
Wkurwia mnie, że za moją kasę pije hołota, chuligani są bezkarni, urzędasy mają pensje i dodatki, po czym mi utrudniają życie. Wszystko robi się za grubą kasę i byle jak i potem wieczne remonty. To jest problem. Problem bezkarności ludzi ze strefy budżetowej.
A młodzi? Wydaje im się, że równość jest OK. Dupa, a nie OK. Ten co ma więcej, zwykle ma, bo zapierdala. Gdzie tu sprawiedliwość? Ten, co więcej pracuje ma utrzymać tego co nie chce pracować. To nie jest OK. Podatek zawsze powinien być liniowy i tylko przesuwane progi podatkowe, aby najbiedniejsi mieli lżej.
Po studiach wszyscy chcą kurwa zarabiać kokosy i mają pretensję, że nikt ich nie chce. Frycowe zawsze trzeba odrobić. 13 lat temu mieliśmy z żoną ze ślubu 10kPLN. Połowa z tego poszła na komputer, na którym powstały dwa doktoraty. Połowa na konto. Zaczęła się ciężka praca, stres i oszczędności. Dzisiaj mam spłacony dom, mieszkanie w 1/3 i zastanawiam się nad cabrio

Doszliśmy z żoną do tego sami, bez pomocy, bez zasiłków. Tylko kop w dupę i przeszkody od urzędników na każdym kroku. Dlatego mnie wkurwia pojękiwanie.
I jako ten "zły i bogaty" niestety, ale płacę niemałe podatki. Jak mi podniosą stawki, to ja podniosę ceny. Przecież sobie nie zabiorę. Ciężar większego opodatkowania przechodzi w ten sposób na usługobiorców. Czyli znowu oberwie się tym mniej zarabiającym. Tak to działa. To jest mechanizm powodujący inflację przez spadek zdolności nabywczej pieniądza w strefie usługowej. Podniesienie podatków i socjal to zarzynanie klasy średniej i zarzynanie waluty. PiS to komuniści i dążą do ekonomicznego PRLu.