Górnik Olgierd i jego ślunska żona jedzą ze smakiem wodzianko ze chlebem, gdy nagle w drzwiach staje ich czwarte dziecko - czteroletni Gabryś - upierdolony jak nieboskie stworzenie we wenglu, ziemi, pyle, żużlu, smarkach i gruzie. Olgierd odłożył łyżkę, tak sie tylko spojrzał na swoją żonę i zapytał:
- Myjemy to, czy robimy nowe?