Popatrz na to tak: Pitts ukręcił fajne brzmienie, a Tobie się to nie udało. Albo nie potrafisz kręcić gałami, albo słabo brzmisz z łapy i jeśli piec nie jest przegainowany to uważasz, że jest muł i kupa. Oczywiście może być też tak, że ten wzmak ci nie leży i już. Co nie zanczy, że jest do dupy.
Nie znam Pittsa. Powyżej pewnego pułapu cenowego oprócz brzmienia kupujesz tez jakość wykonania, ewentualną serwisowalność i coś co nazywam prestiżem marki. Brzmienie wzmaka możesz jeszcze w jakiś sposób kształtować- dopalkami, pipakami, paką. Ja tez wzmacniacz ogrywalem na c7 hellrasierze z BO i paczce labogi 412. Nie żarło.
Punkt jakość wykonania połączę z serwisowalnością. Jeśli wzmak gra koncerty, jeździ, to wcześniej czy później coś się w nim zjebie. Fakt. I teraz jak jest dobrze wykonany i użyte są wysokiej klasy części, nastąpi to później niż wcześniej. Ale w końcu pierdyknie. I teraz myślisz sobie"hmm mam polski wzmak, nawet na gwarancji, wysle do producenta niech naprawi". A tu niespodzianka. Bo potrzebujesz wzmaka na granie koncertów, a po naprawie przychodzi dalej zepsuty, albo coś innego ssie psuje, albo nie przychodzi w ogóle bo zapomnieli ze go mają.
I tu mamy prestiżeby marki. Bo widzisz Laboga juz nie jest tym czym była, właśnie przez podejście do klienta. Każdy magik elektronik naprawi ci Mese, Pigmeja, nawet butikowego ampa. Dlatego ze te wzmaki są popularne, że wyznaczają pewien standard. Czego o takim hectorze nie mogę powiedzieć.
I serio nie mam nic do polskich producentów, przez lata miałem kopie Singla od Kiśla. Ale jak postawisz Labogi z pakietem tego co oferuje obok innego polskiego wzmaka, dajmy na to ze stajni MG, fendmes czy Raven to ten pierwszy już nie jest taki fajny.
Tak jak pisałem wcześniej. W tej cenie możesz mieć lepszy wzmak.