Spokojny wieczór, jakieś lajtowe granie na dostojnym Framusie do backing tracków, pełen chill... I, kurwa, preludium do poniedziałkowej chujowości - mucha w szklance soku, no kurwa!
Czy to znak, że taki wieczór powinienem raczej przy szklaneczce whisky spędzić?