dzisiaj przysiadłem przy KM-6 i muszę powiedzieć, że nie wiem co powiedzieć. Nie leży mi za bardzo. Brzmienie Nazgula przypomina mi BKP Aftermath, ale to raczej dobra wiadomość. Markery fluoresencyjne są zajebiste. Naprawdę fajna sprawa, ale okazało się, że świecą tylko te po bokach, natomiast te na gryfie to zwykła macica perłowa i nie świecą w nocy. Dla mnie zbyt wąski gryf, przypomina mi np: Mark Tremonti SE i mam z nim ten sam problem - cienka struna E jest na tyle wysoko, że wyskakuje mi ponad gryf przy hammer-on`ach. Nie lubię tego, wolę szerszy gryf aby zawibrować najcieńszą struną a nie wyskakiwać po za obwód gryfu. Brzmienie Nazgula jest drapieżne i jakiś gruz tam jest, ale nie powala mnie na kolana. Bardziej przypadł mi do gustu Sentient. Na nazgulu według mnie brzydko brzmią cleany, ale Sentient jest już zbasowany i lipnie nie dzwoni. Rozczarowałem się rozłączeniem cewek, gdyż poziom sygnału jest prawie taki sam jak na humbuckerze, tylko wszystko zaczyna dzwonić a nie szklić. Na plus dodam lekką wagę instrumentu ze względu na jesion bagienny. No i te klucze z ogromnymi motylkami, coś wspaniałego. Uważam, iż Schecter idzie własną drogą tak jak Mazda wśród aut, łamią schematy, mają własne patenty i bardzo ładny wygląd oraz są niezawodne... oba wymienione przykłady to nie marki premium, ale osiągają bardzo, bardzo wysoki poziom. Konkurencja ma się czego obawiać. Generalnie czekam na KM-7 i jej poświęcę więcej uwagi, bo to moje naturalne częstotliwości

KM-6 w skali 1-10 oceniłbym na 6/10. Dupy nie urywa, ale wstydu nie ma. To tylko i wyłącznie moje subiektywne odczucie.