Myślałem, że będę mógł zapomnieć o tym temacie ale kurwa... Powoli wkurwia mnie to bujanie się od roboty do roboty
Mnie się za to robota tak trzyma, że w tym tygodniu średnio w biurze spędziłem 13 godzin dziennie i końca nie widać.
Do tego moja dziewczyna wyjechała w delegację, nawet nie ma się do kogo odezwać
iknowthatfeelbros
Jak nie urok to sraka - albo mnie ciągle nie ma (tak było ca. 2-3 miesiące temu, przez pierwsze 5 tygodni na nowym mieszkaniu spałem tam może 7-8 dni, a wcześniej robiłem w sprzedaży to miałem 3 wolne weekendy w 3 miesiące...), albo Żony Mojej. Tylko kurwa ciągle na przemian. Nigdy razem.
Jak teraz mam chwilę wolnego, to Ona popierdala nadgodziny już trzeci tydzień. Jutro też idzie, chociaż sobota. Plus taki, że ma je naprawdę dobrze płatne (a nie jak ja w jednej robocie gdzie mi wychodziło za nadgodzinę chyba z 8 złotych bo taka była podstawa a kasę robiło się na premiach) ale kurwa ile można? A z kolei jak ja szukam dodatkowego (może docelowo stałego, się okaże) zajęcia, to nie odzywają się z jakościówki, inżynierii, nawet kurwa spraw okołoprodukcyjnych, ale np. "sprzedaż D2D / B2B". Czyli nic innego jak łażenie po ludziach i wciskanie jakiegoś gunwa
Do tego znów dopadają mnie "małe wkurwy" - tylko z wczoraj: rano komp nie chciał się włączyć (pomogło przepięcie taśm, ale nie wiem czy to właściwa przyczyna), po południu sam się włączył (bo tak?), a wieczorem zorientowałem się że zgubiłem gdzieś tego oto jeżora:
|
Detale |
Nosiłem go przy telefonie i gdzieś się musiał z karabińczyka wypiąć. Mała rzecz, w sumie niewiele warta, ale na koniec wczorajszego ciężkieeeego dnia mnie po prostu dobiła...