Autor Wątek: Co Was w życiu najbardziej wkurwia, czyli kącik małego frustrata  (Przeczytany 1679586 razy)

Offline MrJ

  • Pr0
  • Wiadomości: 576
  • marudny jeżor
No niestety taka jest smutna prawda, że znaczna część pracodawców ma na to wyjebane. Uważają, że skoro ci płacą (nieważne, że często zamiast płacy i pracy jest jałmużna i zapierdol) to mają prawo do dysponowania tobą jak chcą i kiedy chcą.

Przykłady układania grafiku podałem dwa posty temu. Jest to zgodne z prawem? Jest, więc dla pracodawcy wszystko ok. Bo liziwory muszą wziąć sobie 2 tygodnie urlopiku ciągiem, a reszta na nich zapierdala w cyklu 6dni w robocie - 1 przerwy (iu to broń panie wykend, bo wtedy trzeba najwięcej zapierdalać!) - 6 w robocie - 1 przerwy... I tak, mój ówczesny pracodawca miał wyjebane czy komuś się to podoba czy nie. To przykład 1.

Przykład 2, z pracy nr 2: system pn-pt, ale niemal przymus przychodzenia w sobotę. Na 1szą zmianę to zniesiesz, ale na 2gą? Wracasz w sobotę o 23 do domu, a w poniedziałek na 6tą rano bo tak zmiany są ustawione. Jak raz odmówiłem, to potem skierowniczek zajebany powiedział wprost: nie przychodzisz na nadgodziny po południu to nie przychodzisz wcale. I jeszcze wjebał w najgorsze możliwe na całej hali stanowisko. Taki mały skurwol z zabitej dechami wiochy, gdzie psy dupami szczekają i chujami wodę piją. NIC na tym nie zyskał, ale postawił na swoim. Bo jest panem i władcą.

Przykład 3 firmy nr 3 - rozmowa kwalifikacyjna, taki sam temat nadgodzin i się od razu pytam ile wcześniej trzeba się określić, ze względu na sytuację podobną jak w poście @nikta, czyli chorą osobę w rodzinie - tak, mam takową i to w bliskiej rodzinie. To w ogóle wielkie zdziwienie że śmiem nie chcieć przyjść do pracy "bo to przecież pieniądze i trzeba się identyfikować i starać dla firmy" i dopierdalki typu "no mnie nie interesuje że babcia chora". Chuja że nie o babcię chodziło, chuja że rekruter to też jakiś zajebany wieśniak (wyszło z rozmowy), tak miało być. Wtedy bylem spokojny, dzisiaj po x-takich przeżyciach bym odbił piłeczkę w możliwie niekulturalny sposób (czytaj: zjebał ojca, matkę, babę i psa na koniec), pożegnał się i wyszedł.

Takich przykładów mam na textwalla, ale nikt tego nie przeczyta :P zresztą po co się wywnętrzać.

IMO konflikt na linii pracodawca-pracownik będzie zawsze, mniejszy lub większy, ale będzie. Po prostu są różne oczekiwania, priorytety itd. Pracownika w zasadzie niewiele obchodzi że ZUS jest taki, ubezpieczednie srakie, skarbowy ciśnie. Natomiast pracodawca wymaga od pracownika w pełni zaangażowania i dyspozycyjności, w miarę możliwości jak najmniejszym kosztem. I dlatego można się dogadać, ale z jakimś "pełnym zrozumieniem obu stron" to bym nie przesadzał.
Dyskusja z forumowym skurwysyństwem jest jak gra w szachy z gołębiem - nieważne ile umiesz, wiesz i jaki masz poziom. Gołąb i tak wskoczy na szachownicę, rozjebie figury, nasra i wydrze dziób że wygrał.