Chciałbym ponowić temat nie zakładając nowego wątku. Nurtuje mnie pewien problem. Wraz z drugim gitarzystą gramy na mesach i paczkach 4x12, basista gra na ampegu, chcemy zamienić te rigi na kempery z osobistymi odsłuchami. Czyli na scenie zapanowała by totalna cisza. Wszystko pięknie, ale dzisiaj mnie zmroziła jedna rzecz. Do tej pory udało mi się sporo koncertów w przeróżnych miejscach Polski i nie tylko. Dlatego muszę mieć możliwość odnalezienia się w kazdej sytuacji. I o ile na wielkiej scenie, gdzie wszystko wchodzi w stół i całość leci na fronty i jest fantastycznie, to co zrobić w małym klubie, gdzie słuchacz wychyla nos poza linię frontów i nagle słyszy pukanie w bębny? Pewnie dojdzie do niego i tak sound, który jest za nim. Ale jak to zabrzmi? Jeśli przed nami zagra band, który będzie miał paki 4x12, to nagle u nas będzie o połowę mocy mniej. Być może wyolbrzmiam, ale zależy mi na jak najlepszej jakości soundu na koncercir. Macie może pomysł jak to rozwiązać (bez kupowania głośnika /monitora/)?