Posrebrzane przewody, wtyki, jacki - to też dla picu - w to nie uwierzę.
Corny, moja droga... asfaltowa,
jak już napomkłem wcześniej - ma to wielki sens, ponieważ każdy metal się degraduje w czasie (chce wrócić do formy, w jakiej był w mamusi Ziemi) i na małych sygnałach SŁYCHAĆ spadek jakości dźwięku. Srebro czy posrebrzanie ma na celu opóżnić ten proces. A co powiesz na przewody z włókna węglowego? Są kruche w porównaniu z metalowymi, ale się nie utleniają - i to jest przyszłość!!! Generalnie spadek jakości najbardziej słyszalny jest w wysokich rejestrach, stają się ziarniste i chropowate. Wniosek jest też ten, że w sprzęcie gitarowym to nie ma aż takiego znaczenia, bo mamy większe sygnały i (Sinner) wąskie pasmo, niewchodzące w zakresy, gdzie degradacja byłaby słyszalna. Poza tym prozaiczna rzecz: jack gitara-wzmacniacz oraz połączenie head-paka praktycznie w kółko są ruszane i mechanicznie to połączenie nie ma szans się utlenić w jednej pozycji. W audiofilskim sprzęcie inaczej: podłączasz i zostawiasz. Ergo, kurwa, interkonekt odtwarzacz-wzmacniacz mam zrobiony w takiej technologii: samo połączenie mogę zacisnąć totalnie poprzez obrotową część obudowy, a prąd płynie plecionką posrebrzanych przewodów miedzianych (wyhamowuje powierzchniowe utlenianie miedzi) oraz z włókien węglowych (van den Hul). Tyle mi zostało po czasach audiofilskich
